poniedziałek, 27 grudnia 2010
Nalot z herbaty
W każdej sekundzie na świecie parzy się 15 tysięcy filiżanek herbaty. Bez znaczenia dla omawianej sytuacji jest fakt, czy pijemy herbatę w ulubionym 0,5l kubku, fajansowej filiżance czy czarce. Czasem po wypiciu naparu zauważamy, że na ściankach naczynia pojawił się brązowy nalot. Nawet po wyjęciu ze zmywarki,często brązowe zacieki pozostają na dłużej. Najlepiej wówczas spróbować ręcznie doczyścić intensywnie szorując ściereczką lub gąbką z chropowatą powierzchnią w miejscach zabrudzenia. Wraz z wykonywaną czynnością zadajemy sobie pytanie, skąd ten nalot? Nigdy dotąd nie mieliśmy z tym problemu. Jedną z najczęstszych przyczyn jest woda. Twarda woda, woda przegotowana nawet dwukrotnie lub mocno chlorowana w połączeniu z herbatą zawierającą przeciwutleniacze tworzy na powierzchni naparu charakterystyczną brunatną powłokę. Ten kożuszek może wskazywać na zły stan wody. Jest metalowy, poszarzały, blokuje dostęp do naturalnej barwy pitej herbaty. Z każdym łykiem wypijanej herbaty opadająca warstwa pozostawia brudny nalot na całej długości ścianki naczynia. Trudno wtedy ocenić jakość samej herbaty a jedynie stopień twardości wody. Co zatem możemy zrobić aby sytuacja się nie powtórzyła. Warto zaopatrzyć się we filtr wody, pamiętać o tym by zawsze używać świeżej, natlenionej wody z niską zawartością chloru, fluoru oraz wapnia.
poniedziałek, 6 grudnia 2010
Siła owoców w herbacie
Późną jesienią i zimą nie do rzadkości należą przemarznięcia najbardziej wysuniętych części naszego ciała. Nos, palce stóp, dłoni są najbardziej narażone, dlatego warto zadbać i zaopatrzyć się w ciepłą odzież. Nie tylko zewnętrzne przygotowanie uchroni nas przed zimnem, ale i rozgrzewające działanie naparów owocowych może przynieść zmarzniętym dłoniom upragnione ciepło.
Znane od wieków napary owocowe wykorzystywane są przez klasztornych mnichów, zielarzy oraz kipierów herbacianych jako doskonały środek na rozgrzanie, wzmocnienie odporności oraz element wzbogacający codzienną dietę. Klasykę wśród naparów owocowych stanowi hibiskus, który w początkach lat 50-tych zdetronizował kawę zbożową. Kwiat malwy sudańskiej jest bogatym źródłem witaminy C, wapnia, soli mineralnych, oraz witamin. W połączeniu z licznymi owocami( truskawki, maliny, wiśni, głogu, czarnego bzu, dzikiej róży, żurawiny itd.) kwiatami i ziołami (prawoślazu lekarskiego, płatków róży, kwiatków kocanki, kwiatków rumianku, ostu, nagietka, mięty, melisy, nawłoci itd.) czy warzywami (buraczka, marchewki, zielonego groszku) oraz przyprawami (kardamon, cynamon, czarny pieprz itd.) stanowi niesamowicie bogaty skład dostępny na naszym rynku.
Owoce, które wchodzą w skład naparów są oczyszczane z łodyg, ziaren, pestek, następnie w specjalnie przygotowanych warunkach są suszone (kilka dni) po czym krojone na drobne kawałki. Coraz większą popularnością cieszą się herbaty z dodatkami owoców. Czarne, zielone, czerwone herbaty wzbogacone zostają owocami, które uprzednio poddane zostały procesowi sublimacji pozwalającemu na zachowanie witamin, zapachu oraz koloru i smaku owocu.
Napary owocowe najlepiej przechowywać w ciemnych, szczelnych pomieszczeniach z dala od ziół i przypraw. Dobrze je kupować w mniejszych ilościach tak aby spożyć przed upływem 3-4 miesięcy(chodzi o utratę aromatu).Zalewamy wodą o temperaturze 90 stopni, przy czasie parzenia około 8-10 minut. Podajemy na ciepło lub schłodzone. Dla podkreślenia charakteru można łączyć z alkoholem, sokami lub syropami.
Z takim naparami żadne zimno nam nie straszne.
piątek, 3 grudnia 2010
Turkus w filiżance
Jedna z najbardziej popularnych herbat serwowana w typowych chińskich herbaciarniach. W kulturze chińskiej herbaty, częściowo utlenione herbaty oolong nazywane są dosłownie niebiesko-zielonymi. Proces utleniania waha się od 10% do 70%, tym samym umieszczając herbatę oolong gdzieś pomiędzy zielonymi a czarnymi herbatami.
Oolong zwana ulung, ulong, oolung, wulung lub po prostu niebieską herbatą bądź turkusową jest półfermentowaną herbatą produkowaną w prowincji Fujian i Guangdong oraz w północnej i wschodniej części Tajwanu. Jak donosi jedna z wielu legend myśliwy Wu Liangu z Fujian,podczas polowania zerwał z przypadkowo napotkanego drzewa gałązki, którymi okrył kosz niosący na plecach. Utrudzony łowami, po powrocie do domu zachęcony przyjemnym zapachem jaki wydzielały soki gałązek zaparzył jej liście. W taki oto sposób na część myśliwego, którego nazwisko w miejscowym dialekcie wymawia się wulong (czarny smok) powstała pierwsza herbata turkusowa.
Herbata oolong przechodzi następujące procesy zanim stanie się poszukiwanym smakiem i aromatem:
1.Więdnięcie – na słońcu w celu odparowania nadmiaru wilgoci.
2.Chłodzenie – wygrzanie , zwiędnięte liście przenosi się w chłodniejsze zacienione miejsca.
3.Yaoqing – delikatne podrzucanie liści w celu wykruszenia krawędzi i tym samym zwiększenia powierzchni potrzebnej do utleniania.
4.Chłodzenie i Yaoqing są naprzemiennie, wielokrotnie powtarzane.
5.Shaqing – podpiekanie listków w wysokiej temperaturze.
6.Rouqing – zwijanie listków na kształt nitek lub bryłek.
7.Prażenie w zmiennej temperaturze.
8.Ocena i pakowanie.
Oolongi są herbatami bardzo wydajnymi, dlatego wystarczy zaledwie kilka bryłek, aby po chwili zamieniły się przyjemną plątaninę mokrych listków. Można ją bez obaw zaparzać nawet kilkakrotnie. Smakuje wybornie za każdym razem, a parząc ją metodą gongfu cha dajemy jej szansę na lepsze wydobycie smaku, ponieważ krótkie zalania wodą pozwalają w kolejnych parzeniach na stopniowe rozwijanie się liści. W ten sposób smak uwalnia się proporcjonalnie z każdym kolejnym zaparzaniem.
Przy tych herbatach można zapomnieć o hałasie świata.
środa, 24 listopada 2010
Ginkgo biloba pigułka na poprawę pamięci
Zdecydowana większość z nas wraz z wiekiem w większym lub w mniejszym stopniu boryka się z kłopotami z pamięcią. Pogarszająca się pamięć jest konsekwencją procesu starzenia się. Czy nie istnieje w związku z tym sposób na to by usprawnić procesy myślowe? Czy skazani jesteśmy na degradację komórek mózgowych, która może spowodować obniżenie sprawności intelektualnych?
Niekoniecznie, jeśli tylko stosować będziemy chociażby gimnastykę umysłu (czytanie, nauka wierszy na pamięć, rozwiązywanie krzyżówek, rebusów, sudoku, stosownie technik pamięciowych, itp.) z jednoczesnym wykorzystaniem tego, co daje nam matka natura. Nie jest objawieniem fakt, że wykorzystujemy od starożytności liście na pozór zwykłego drzewa, które kryje w sobie moc o jakiej wiedzieli już nasi przodkowie. Ginkgo biloba potocznie określany jako miłorząb japoński, choć nie występuje naturalnie w Japonii ,jest znany na Dalekim Wschodzie jako środek na zaburzenia neurologiczne, poprawę pamięci i koncentracji, zmęczenie, depresję, zawroty głowy,a co najważniejsze, badacze udowodnili, że miłorząb może być stosowany w leczeniu demencji oraz choroby Alzheimera.
W 1992 roku brytyjskie czasopismo medyczne ,,The Lancet'' doniosło, że naukowcy z Uniwersytetu Limburgskiego w Maastricht przeprowadzili badania na grupie osób, które stosowały miłorząb. Widoczna poprawa stanu zdrowia dawała się zauważyć po 4-6 tygodniach stosowania 120 miligramów leku dziennie, bez wystąpienia skutków ubocznych. W innych badaniach przeprowadzonych na większą skalę w Berlinie, potwierdzono jedynie prawdziwość tezy o szczególnym działaniu miłorzębu, zaznaczając, że jedyne skutki uboczne były związane z reakcjami alergicznymi, dolegliwościami żołądkowymi lub bólem głowy.
Na czym polega skuteczność działania miłorzębu? Po pierwsze jest silnym przeciwutleniaczem, chroni komórki przed uszkodzeniami, zapobiega agregacji krwinek płytkowych, przeciwdziała tworzeniu się skrzeplin i blaszek miażdżycowych. Dzięki właściwościom przeciwzapalnym miłorząb chroni uszkodzone tętnice przed nasileniem się zmian chorobowych. Pomocny w leczeniu chorób typu sercowo – naczyniowych, głównie w celu poprawy krążenia np. w miażdżycy tętnic, żylakach, impotencji.
Roślina , która ma tak ogromny wpływ na procesy myślowe, na jeden z najważniejszych organów naszego organizmu - mózg warta jest by poświęcić jej więcej uwagi.
Źródło,, Cudowne kuracje'' Jean Carper
poniedziałek, 22 listopada 2010
Herbata turecka
Wbrew powszechnym opiniom nie kawa popularnie zwana ,,parzoną po turecku'' a herbata jest największym dobrem narodowym Turcji. Pita do posiłków, przed i po, w ilościach do 30 szklaneczek dziennie. Serwowana dosłownie wszędzie na bazarach, przed urzędami, w restauracjach i na przyjęciach. Podawana jest w małych, szklanych filiżaneczkach o tulipanowym kształcie, często celowo (ze względu na temperaturę naparu) pozbawionych uszka tak, aby można było chwycić oburącz za górną część filiżanki. Herbata turecka tzw. cayi przygotowywana jest w dwupoziomowym naczyniu zwanym – demli. Są to dwa metalowe czajniczki. W większym czajniczku, który jest podgrzewany wlewa się wodę, do mniejszego wsypuje się liście herbaty. Mniejsze naczynie stawia się na większym i podgrzewa. Wrzenie wody jest sygnałem do zalania herbaty w mniejszym czajniczku i uzupełnieniem wody w dużym, z jednoczesnym powtórnym zagotowaniem wody. Do szklaneczki wlewamy napar z górnego czajniczka, uzupełniając wodą z dolnego naczynia.Proporcje pomiędzy naparem a wodą dozujemy w filiżance według własnych preferencji. Smak czarnej herbaty tureckiej jest wyrazisty, mocny i specyficzny, podobnie jak jej aromat. Herbatkę podajemy z kilkoma kostkami cukru.
Herbata turecka produkowana jest na wschodnim wybrzeżu Morza Czarnego, gdzie panuje łagodny klimat z obfitymi opadami deszczu i żyznymi sprzyjającymi uprawie herbaty glebami.
Herbata jest ważną częścią kultury tureckiej, podawana na znak gościnności oraz przyjaźni, dlatego warto odwdzięczyć się zaproszeniem na herbatkę i wypić ją z gospodarzem, nawet jeśli nie zaspokoi ona naszych oczekiwań.
poniedziałek, 15 listopada 2010
Kiszona herbata
Kisić można dosłownie wszystko. Przekonali się o tym rodzice mojej koleżanki, którzy w latach 90-tych wybrali się koleją do Rosji na zorganizowanego w jednym z wagonów sylwestra. Jakie było ich zdziwienie kiedy na stole podane produkty poza alkoholem i pieczywem były kiszone(ogórki kiszone, kapusta kiszona, kiszony czosnek, chrzan również kiszony).
Znana od wieków metoda kiszenia herbaty stosowana jest z powodzeniem zarówno w Chinach, jak i w Birmie. Popularnie nazywana herbatą birmańską
lub z angielskiego pickled-tea. Kiszona herbata powstaje z dużych, grubych liści herbaty. Proces kiszenia polega na ułożeniu w stosy suchych liści herbaty, które następnie zanurza się na kilka minut w gorącej wodzie z dodatkiem soli, czasem również odrobiny cukru(zależnie od regionu). Sparzone liście rozkłada się na kilka minut by odparowały. Na koniec układa się je w stosy i ugniata. Proces kiszenia trwa od dwóch tygodni do pół roku.
Leppet-so to birmańska nazwa herbaty kiszonej, którą spożywa się po uprzednim gotowaniu około 2 minut w osolonej wodzie. Można podawać z pokrojoną cebulką lub czosnkiem, odrobiną oliwy z oliwek. Herbata kiszona jest doskonałym dodatkiem do mięs, ryb lub jako osobne danie.
wtorek, 9 listopada 2010
Czwartkowe obiady z herbatą
Na słynne obiady czwartkowe organizowane przez króla Stanisława Augusta Poniatowskiego schodziła się cała ówczesna śmietanka artystyczna. Na takich spotkaniach dyskutowało się o trendach w literaturze, rozmawiało z twórcami o ich dziełach. Przy herbacie miło upływał czas. Jak zapewniają źródła, serwowane podczas spotkań herbaty kusiły smakiem, wyglądem i aromatem, a nade wszystko niespotykaną oryginalnością. Goście nie ukrywali radości, gdy do stołu w przepięknej, chińskiej porcelanie podawano herbatkę. Była nie tylko pyszna, ale i zdrowa ze względu na dodawany do niej sok winogronowy. Ceniono ją także za pobudzające umysł właściwości, oraz za orzeźwienie i specyficzną atmosferę jaką zataczał jej czar. Ta wyjątkowa herbatka królewska pita w tak wyśmienitym towarzystwie tworzyła klimat poczucia odpowiedzialności, mądrości oraz bezpieczeństwa.
Dziś można ją samemu przygotować delektując się nią wspólnie w gronie rodziny bądź przyjaciół. Potrzebne nam będzie 50 gram liści malin, 50 gram kwiatów i owoców róży, 50 gram kwiatów akacji, 50 gram kwiatów lipy, 50 gram liści jeżyny. Całość należy wymieszać, zaparzając jedną łyżeczkę suszu 200 ml wrzącej wody parząc pod przykryciem około 15 minut. Przecedzony napar możemy podawać – po królewsku ze sokiem winogronowym lub z dodatkiem suszonych malin, jabłek czy też czarnego bzu. Wszystko to, po to, by nasz umysł pracował po królewsku.
Stefania Korżawska ,,Przewodnik po zdrowym życiu''
poniedziałek, 8 listopada 2010
Herbata mleczna
Mleczna herbata lub ,,biała'' herbata, to nic innego jak popularna w naszym kraju bawarka. Przygotowywana na kilka sposobów np., do gorącego naparu z herbaty dodajemy zimne mleko lub na odwrót do gorącego mleka dodajemy schłodzony napar herbaty, albo też do zimnego mleka dodajmy gorący napar herbaciany lub schłodzony napar gorącym mlekiem uzupełniamy. Szarada przyprawiająca o zawrót głowy i tak sprowadza się do jednego – bawarki. Sposób przyrządzenia białej herbaty zależy od naszych indywidualnych preferencji. Może być podawana jako gorzka lub z dodatkiem cukru, najlepiej trzcinowego lub brzozowego. Najczęściej przygotowywana z czarnych herbat jak Yunnan, Assam czy Darjeeling. Dla uzupełnienia smaku do bawarki dodać można brandy lub rum.
Mleczny trunek polecany jest na przeziębienia, choroby górnych dróg oddechowych oraz kobietom w okresie karmienia.
piątek, 29 października 2010
Lapacho
Pink Lapacho jest wysokim, bo ponad 30 metrowym drzewem o długich, epileptycznych liściach oraz licznych,różowych kwiatach. Występuje poza naturalnym środowiskiem w ogrodach, parkach, na placach i bulwarach ze względu na wysmukłą sylwetkę, imponujący pień i dekoracyjną koronę. Twarde, masywne posiadające klasę A drewno,co oznacza tyle, że wskaźnik palności ma ten sam co stal i beton, wykorzystuje się w nowoczesnym designie.
To masywne drzewo z Ameryki Południowej, którego kora posiada liczne właściwości zdrowotne było jednym z głównych leków stosowanych przez potomków Inków, pokolenie Callawaya. Bezteinowy napar pochodzący od bogów zapisał się w medycynie ludowej jako środek na bóle żołądka, problemy z cukrzycą czy artretyzm. Lapacho pomaga w leczeniu grypy, przeziębienia oraz kaszlu. Doskonały środek na infekcje, wirusy, bakterie. Jest źródłem licznych minerałów, oczyszcza organizm z toksyn, obniża poziom cukru we krwi, ułatwia trawienie, wzmacnia odporność organizmu.
Występuje pod wieloma nazwami jak choćby Pau d'Arco, Ipe Roxo, herbatka Inków czy Pink Ipe.
poniedziałek, 25 października 2010
Drogocenny szafran
Gatunek Crocus sativus pochodzi z Azji i nie ma nic wspólnego z naszym rodzimym zwiastunem wiosny - krokusem. Szafran w postaci przyprawy to rozwidlone słupki kwiatu w kolorze czerwono – pomarańczowym. Oryginalnie sprzedawany w postaci nitek, był symbolem luksusu, ponieważ był drogi i trudno go było zdobyć. Obecnie jest zbyt powszechny i nie budzi już takiego entuzjazmu.
W Polsce rzadko wykorzystywany, doceniany za to przez włoskich,francuskich i hiszpańskich restauratorów. Dodawany do ryżu, hiszpańskiej paelli, zup oraz risotta. W Szwecji popularnością cieszy się chleb wypiekany z odrobiną szafranu. Bywa dodawany do kawy oraz herbaty. Szafran ma działanie antydepresyjne, poprawia nastrój oraz działa rozluźniająco.
Więcej o szafranie na
http://wyborcza.pl/1,90889,8548340,Szafranowe_zloto.html
czwartek, 14 października 2010
Herbaciane jajka
Dla wielu Europejczyków przysmak pochodzący z Chin zwany pidan może przyprawić o lekki zawrót głowy, delikatnie rzecz ujmując. W wolnym tłumaczeniu pidan oznacza jaja w wieku, wiekowe jajka, stuletnie jajka, niebieskie jajka, jajka po chińsku, skostniałe jajka. Przepis na ten azjatycki rarytas pochodzi z czasów kryzysu, kiedy wśród ludności chłopskiej panował ogromny głód. Sposobem na przetrwanie były jajka (kacze, kurze, przepiórcze) nasączane w naparze herbacianym, następnie dodawane było wapno, popiół, sól i glina. Tak przygotowaną maź wraz z łuskami ryżu nakładano na jajka i pozostawiano na kilka tygodni, a nawet miesięcy. Nałożona na jajka zaprawa konserwowała je, chroniąc przed zepsuciem. Po długim czasie leżakowania skorupka ulega uszkodzeniu, żółtko przybiera kolor ciemnozielony o zapachu siarki i amoniaku. W smaku jajka przypominają ostry ser. Zdaniem znawców zwyczaj konserwacji jajek ma około 600 lat i pochodzi z czasów dynastii Ming.
Jajka mogą być spożywane jako dodatek lub przystawka. W wersji kantońskiej jajka owija się w kawałki marynowanego imbiru. Często podawane są na talerzu w postaci ćwiartek.
Jak głosi jedna z legend w Tajlandii i Laosie jajka moczone są w moczu konia, stąd mocny zapach amoniaku. Inna z historii głosiła jakoby jajka miały po kilkaset lat, w rzeczywistości niewiele ponad kilka miesięcy.
Oryginalny jak na nasz kulinarne gusta rarytas warto zapewne spróbować by móc samemu ocenić ile z sera jest w jajku maczanym w naparze herbacianym.
środa, 6 października 2010
Moc z rooibosa
Rooibos został odkryty przeszło 300 lat temu przez mieszkańców górskich regionów w Afryce Południowej. Do drugiej wojny światowej sprzedawany był wyłącznie na rodzimym rynku. Obecnie eksportowany jest do 31 krajów.
Rooibos – red bush, nazywany w Polsce czerwonokrzewem ze względu na kolor naparu jaki uzyskuje po zaparzeniu. Krzew z rodziny bobowatych, aspalathus linearis nadaje się do bezpiecznego spożycia, czego nie można powiedzieć o innych gatunkach z rodzaju aspalathus.
Rooibos upodobał sobie RPA, a dokładniej położenie w pobliżu Góry Stołowej. Rozgałęziony krzew o delikatnych, żółtych kwiatkach jest ścinany na wysokości 30 - 40 centymetrów wraz z gałęziami i listkami. Z jednego krzewu rooibosu uzyskuje się około 200 gramów suszu.
Właściwości zdrowotne rooibosa znane są od dawna. Zerowa zawartość kofeiny oznacza, że czerwonokrzewem może cieszyć się każdy, kto chce uniknąć stymulującego wpływu kofeiny. Może być spożywany w dużych ilościach , przez tych którzy chcą używać go jako uzupełnienie płynów. Ze względu na niewielki procent obecności taniny, rooibos nie ma w sobie cierpkości i nie będzie gorzki nawet po długim czasie zaparzania. Czerwonokrzew jest doskonałą alternatywą, dla osób z kłopotami gastrycznymi, ze względu na swoje ściągające działanie i niską zawartość taniny, która pozwala na jego spożywanie nawet w większych ilościach. Rooibos z domieszką mleka skutecznie łagodzi kolki i wspiera pracę jelit, przynosząc ulgę szczególnie niemowlakom. Bogaty w witaminę C, wspiera naszą odporność narażoną na przeziębienie w okresie jesieni. Zawiera żelazo, dlatego zalecany jest osobom cierpiącym na jego niedobór (anemię). Zawiera fluor, przez co wzmacnia szkliwo zębów oraz wpływa korzystnie na higienę jamy ustnej. Łagodzi napięcie nerwowe, skuteczny w walce z alergiami oraz astmą. Znajduje szerokie zastosowanie zarówno w dermatologii, jak i w kuchni. Napar z rooibosa z powodzeniem można dodać do sosu, zupy lub gulaszu.
Czerwonokrzew ma szerokie zastosowanie, nie jest jednak antidotum na wszystko. Warto zatem wykorzystać jego dobroczynne właściwości zdrowotne, pamiętając, że jest on doskonałym uzupełnieniem zbilansowanej diety.
wtorek, 28 września 2010
Przeziębienie, nie dziękuję
Każdy z nas wie, że lepiej zapobiegać chorobie niż później ją leczyć. Przeziębienie jest sezonową dolegliwością, częściej występującą w chłodnych miesiącach. Nie ma na to stuprocentowych dowodów, jedynie hipotezy, że przeziębienie jest bezpośrednio związane z zimnem lub wychłodzeniem organizmu. Zdaniem naukowców w Cardiff University, ostre oziębienie stóp powoduje wystąpienie objawów przeziębienia cztery lub pięć dni po wyziębieniu.
Przeziębienie może być wywołane przez wirusy (najczęściej nieżytu nosa) atakujące nos, gardło, zatoki i drogi oddechowe. Często stosujemy zamiennie termin ,, przeziębienie'' oraz ,,grypa''. Jest prawdą, że objawy grypy przypominają przeziębienie, jednak grypa ma zwykle cięższy przebieg. Przeziębienia są bardziej zaraźliwe, a ich powszechnym objawem jest kaszel, cieknący katar lub zatkany nos, kichanie , ból gardła, ból głowy , niewysoka gorączka, ból mięśni. W przypadku grypy, objawy są zdecydowanie bardziej wycieńczające organizm (dreszcze, silny ból głowy, suchy kaszel, mdłości, wymioty, biegunka, bóle mięśni, uczucie zmęczenia, cieknący katar lub zatkany nos).
Zarówno objawy grypy jak i przeziębienia są krótkotrwałe i można je zwalczyć w zarodku stosując domowe sposoby. Do najpopularniejszych z nich należy wypijanie dużej ilości wody oraz napojów gorących jak herbata z miodem i cytryną, herbata z czosnkiem, herbata z imbirem. Woda z sokiem malinowym, napar z lipy. Inhalacje z odrobiną soli kuchennej. Częste wietrzenie pomieszczenia, ciepła kąpiel przed snem, dobrze wydmuchany nos (każdą dziurkę wydmuchujemy osobno) w ten sposób gromadzący się katar nie przemieszcza się i nie doprowadza do zapalenia ucha lub zatok.
poniedziałek, 13 września 2010
Cytryna w herbacie
Cytryna w herbacie
Herbata w wersji angielskiej podawana jest z mlekiem, pod czas gdy indyjska wersja popularyzuje przyprawy jako najlepszy dodatek do herbaty. Receptury i sposoby na przygotowanie herbaty są różne w zależności od kraju i preferencji. Rosja to kraj, w którym absolutnie kultywuje się picie herbaty z cytryną.
Zdaniem amerykańskich naukowców z Purdue University sok z cytryny sprawia, że zawarte w herbacie przeciwutleniacze są lepiej wchłaniane przez organizm. Eksperymenty przeprowadzone na sztucznym modelu układu pokarmowego pokazały, że sok z cytryny zwiększa kilkakrotnie ilość katechin (związki obecne w herbacie wykazujące działanie przeciwnowotworowe, chronią przed chorobami serca), które mogą przeniknąć do organizmu.
Herbata z cytryną oczyszcza krew z toksyn.
Witamina C zawarta w cytrynie jest silnym, naturalnym przeciwutleniaczem , który neutralizuje wolne rodniki.
Cytryna dodana do herbaty zapobiega infekcjom i przeziębieniu.
Zawiera fitoestrogeny , dlatego szczególnie polecana jest kobietom w okresie menopauzy.
Herbata z cytryną w zależności od pory roku polecana jest na zimno z limonką i kawałkami lodu, lub na ciepło z miodem. W pierwszej wersji herbata orzeźwia i gasi pragnienie,w drugiej wersji podawana na ciepło w chłodne jesienne i zimowe dni - ogrzeje, pobudzi krążenie oraz pomoże zapobiec przeziębieniu.
Sok z cytryny dodany do herbaty czarnej zmieni napar z ciemnego, brunatnego, niemal nieprzejrzystego na żółty, w zaledwie kilka sekund.
Ostatnie doniesienia dowodzą, że cytrynę można dodać do herbaty po usunięciu fusów, ponieważ bogata w aluminium herbata nie jest szkodliwa, wręcz przeciwnie. Niestety dodany plasterek cytryny do herbaty z fusami powoduje, że nieprzyswajalne aluminium zmienia się w łatwo wchłaniany cytynian glinu ,metal który odkłada się w tkankach uszkadzając je.
wtorek, 24 sierpnia 2010
Dlaczego pijemy herbatę?
Pijemy bo lubimy, dla towarzystwa, dla zdrowia, z przyzwyczajenia, bo wszyscy, często nawet nie wiemy dlaczego. Może nie uświadamiamy sobie powodu, dla którego tak jest, nie myślimy nad tym co jest oczywiste.
Historia herbaty
Ażeby dobrze poznać przyczynę, dla której świat oszalał na punkcie herbaty warto dowiedzieć się czegoś więcej o niej samej. Korzenie herbacianej rośliny sięgają do czasów 2737 roku p. n. e., kiedy to w Chinach cesarz , Szen Jung , zielarz i uczony , wypoczywał pod drzewem dzikiej herbaty. Niespodziewanie wiatr porwał kilka listków i strącił je do dzbana z wodą zmieniając ją w napar herbaciany, który oczarował swym smakiem cesarza.
Indyjska przypowieść głosi z kolei odkrycie herbaty przez mnicha Bodhidharmę, który oddając się wieloletnim bezsennym medytacjom , zerwał kilka listków herbaty i zaczął je żuć czując przypływ energii i orzeźwienia.
Japończycy z kolei znają inne zakończenie przypowieści o Bodhidharmie. Zmęczenie , które dopadło mnicha było tak silne , że postanowił on wyciąć sobie powieki . Następnie rzucił je na ziemię , a w tym miejscu wyrósł krzew herbaciany. Mnich zerwał z niego kilka listków i żując przepędził zmęczenie.
Pierwsze pisemne wzmianki o herbacie pochodzą dopiero z III wieku p. n. e. i traktują herbatę jako lek i środek wzmacniający.
Dopiero w III wieku n. e. rolnicy zaczęli sadzić krzaki herbaciane i z czasem rozwinęło się suszenie liści i przetwórstwo.
Popularność herbaty wzrosła gwałtownie w ciągu IV i V wieku kiedy to zaczęły powstawać nowe plantacje.
Garncarze , handlarze srebrem i złotnicy zaczęli sprzedawać kosztowne, elegancje zestawy do herbaty , które stały się symbolem bogactwa.
Lata dynastii Tang to ,,złoty wiek” herbaty , którą zaczęto pić również dla przyjemności a podawanie herbaty przekształciło się w ceremoniał.
Do czasów przejęcia panowania przez dynastię Ming (1368-1644 n. e) w Chinach produkowano wyłącznie zieloną herbatę . Następnie właściciele plantacji wyprodukowali dwa nowe rodzaje herbaty – tak zwaną czarną herbatę i herbatę o aromacie kwiatowym.
Chińczycy strzegli swojej tajemnicy dość długo. Dopiero ok. 803 roku n. e. mnich , Dengyo Daishi przywiózł pierwsze nasiona rośliny herbacianej do Japonii , które zabrał z Chin. Na dobre w Japonii herbata pojawiła się ok. XII wieku , kiedy po okresie napiętych stosunków między Japonią a Chinami i okresie niełaski w jakim znalazła się herbata , nasiona tej rośliny wróciły za sprawą japońskiego mnicha , na dwór cesarski. W Japonii narodziła się ceremonia picia herbaty, zwana Cha no yu Droga Herbaty , która do dziś kultywowana jest w tym kraju. Jest to rodzaj ścisłego rytuału ze sztywnymi regułami czynności, których celem jest osiągnięcie stanu odnowy duchowej i harmonii ze światem.
Herbata w Europie
Mogło by się wydawać, że liście herbaty do Europy trafiły przez Wielką Brytanię .Tymczasem liście herbaty na Stary Kontynent przywieźli na swoich statkach Holendrzy na początku XVII wieku i rozprowadzali dalej do Włoch, Francji, Niemiec i Portugalii. Do Anglii herbata trafiła za sprawą właściciela sklepu w Londynie w 1658 roku, jednak napój zadomowił się na dobre dopiero po ślubie króla Karola II z księżniczką Katarzyną Braganzą z Portugalii , która przywiozła w posagu skrzynie herbaty. Ze względu jednak na wysoką cenę herbata uchodziła za napój ludzi z wyższych sfer. Moda na herbatę rozwinęła się szczególnie w połowie XIX wieku za sprawą księżnej Bedford, która rozpowszechniła zwyczaj picia popołudniowej herbaty – słynne five o'clock. Moda na spotkania przy herbacie przetrwała do dziś, mimo że nie według dziewiętnastowiecznego protokołu.
Na początku XVII wieku herbata pojawiła się w Rosji jako dar cesarza Chin dla cara Aleksandra, a w 1698 roku rozpoczął się regularny handel między tymi państwami.
Zwyczaj picia herbaty w szklankach narodził się w Rosji. Rosjanie zamiast słodzić herbatę , biorą do ust kostkę cukru. Od XVIII wieku w Rosji zaczęto wykorzystywać samowary do zaparzania herbaty.
W Polsce herbata pojawiła się w XVII wieku , choć jej upowszechnienie zawdzięczamy wymianie handlowej z Anglią w XVIII wieku. W XIX wieku wojska rosyjskie sprowadziły do Polski samowary, co przyczyniło się do wzrostu popularności herbaty.
Etymologia i świadomość obecności herbaty
Napój herbaciany przez lata traktowany był jako środek leczniczy, a sama herbata jako lecznicze ziele. Według etymologii Polska nazwa herbaty pochodzi od dwóch łacińskich wyrazów herba thea (,,ziele herbaciane'') z akcentem na znaczenie pierwszej części nazwy ,,ziele''. Kulturowy przekaz podawany z pokolenia na pokolenie zaowocował tradycją, nad którą nikt już nie dywaguje. To, nie kto inny, jak nasze babki, mamy podawały nam herbatę jako środek na przeziębienie (wersja z miodem, czosnkiem, cytryną - różne opcje), ból głowy ( herbata czarna), kaca (klasyczna bez dodatków), złe samopoczucie (czerwona oraz czarna herbata), kłopoty z żołądkiem (klasyczna czarna), czy brak pokarmu w przypadku karmiących matek (czarna z mlekiem).Do dziś sami często widząc kogoś z bliskich, kto niekoniecznie dobrze się czuje proponujemy ,, zrobię Ci herbaty'' lub po prostu mówimy ,, napij się herbaty''. Samo słowo herbata zyskało na znaczeniu, ponieważ zwykliśmy nazywać herbatą wszystko co zalewamy wrzącą wodą, bez względu na to, czy zaparzamy liście mięty, kwiat hibiskusa, czy korę drzewa np. lapacho.
Tradycja picia herbaty wspierana przez wydarzenia minionych epok np. słynne Boston Tea Party (wyrzucenie ładunku herbaty do wody na znak protestu Ameryki wobec Wielkiej Brytanii zaowocowało utworzeniem Stanów Zjednoczonych Ameryki) i ludzi, którzy zapisali się na kartach herbacianej historii jak Thomas Twining – twórca pierwszej na świecie herbaciarni, Thomas Lipton popularyzator czy Thomas Sullivan twórca herbacianych torebek utwierdzają w przekonaniu o wszechobecności herbaty w naszym życiu.
Również i nasz kraj nie oparł się wpływom herbacianym i zwyczajowi picia herbaty, mimo niewytworzonej narodowej tradycji jaką posiadają Japończycy, Chińczycy czy Anglicy. Chętnie sięgamy po nowości herbaciane , z większą świadomością i wiedzą na temat właściwości herbaty dobieramy dla siebie najodpowiedniejsze gatunki. Odnajdujemy w nich zdrowy styl życia, przyjemność spotkania z przyjaciółmi, chwilę wytchnienia w ciągu dnia pracy lub przywołujemy wspomnienia z dzieciństwa, podróży ukryte w smaku i aromacie herbaty. To wszystko tworzy odpowiedź na pytanie, dlaczego pijemy herbatę ? Bo chcemy.
piątek, 20 sierpnia 2010
Ekologiczna herbata z Assam
Jednym z miejsc, gdzie dba się, o jakość plonów herbacianych, są Indie. Kultura herbaciana dotarła tu wraz z krzewem Camelli assamicy w 1835 roku za sprawą Charlesa Bruce. Od tego czasu produkuje się tu herbaty z najwyższej i najniższej półki, których jakość zależy od metody produkcji. Herbaty przetwarzane w sposób tradycyjny w większości idą na eksport, natomiast te produkowane metodą CTC (crush, tear, curl) pozostają na rodzimym rynku. Hindusi używają jej do słynnej masala chai. Herbata o najwyższej jakości uprawiana jest w rejonie Assam i Darjeeling.
Assam to region podzielony na dwie części przedzielone rzeką Brahmaputrą .Największy na świecie obszar uprawy herbaty dający wyśmienite odmiany tego popularnego naparu. Zbiory odbywają się dwa razy do roku, na początku marca i trwają 8-10 tygodni , oraz w czerwcu i trwają do września.
Goście podróżujący przez stan Assam w północno-wschodnich Indiach mogą poczuć się zaskoczeni widokiem kopców z krowim łajnem; gnijącymi, wodnymi hiacyntami czy odpadami rybnymi albo mięsnymi. Widok nierzadki, za to wskazujący na obecność ekologicznych plantacji herbaty. Jak zapewniają plantatorzy z Indii, naturalne odpady pochodzenia zwierzęcego lub roślinnego są doskonałym nawozem organicznym stosowanym zgodnie ze starożytną zasadą zrównoważenia Ayurvedy. To nic innego jak rozwijanie koncepcji ekologicznego rolnictwa. Celowość owego zabiegu polega na wyeliminowaniu zanieczyszczenia jakie powstało w wyniku stosowania środków owadobójczych, czy odstraszaczy szkodników. Plantatorzy zachęcają rolników do hodowania krów, zbierania odchodów, a tym samym do zarabiania na tym procederze. To doskonały przykład na połączenie starożytnej medycyny roślin z nowoczesną koncepcją zarządzania i organizowania sposobu zarobkowania.
środa, 11 sierpnia 2010
Zielona na oczy
Od dawna znane są właściwości zdrowotne zielonej herbaty. Wiadomo ,że działa przeciwbakteryjnie i przeciwzapalnie, podnosi odporność organizmu. Dzięki zawartym w niej polifenolom może chronić przed zawałem serca. Jak zapewnia Anna Ładniak w książce ,,Herbata'' - trzy, cztery filiżanki naparu dziennie, pite bez cukru i ewentualnie z odtłuszczonym mlekiem, mogą zmniejszać ryzyko zapadalności na choroby serca.
Taka łagodna stymulacja krążenia, poprawia funkcje naczyniowe i obniża poziom szkodliwego cholesterolu, a dzięki właściwościom przeciwutleniającym herbata zielona zmniejsza zachorowalność na raka. Pośrednio wpływa na spowolnienie starzenia się organizmu, reguluje procesy trawienne, działa oczyszczająco na skórę. Ułatwia koncentrację i poprawia pamięć. Wzmacnia szkliwo zębów i chroni przed próchnicą. Garbniki zawarte w zielonej herbacie uskuteczniają walkę z wirusami i bakteriami.
Jak dowiodły badania japońskich naukowców, regularne spożywanie herbaty zielonej zdecydowanie minimalizuje popromienne skutki skażeń radioaktywnych.
Bogata w witaminy A, C, B, F, K, P, fluor, oraz mikroelementy mangan, luteina i zeaksantyna.
Witamina C i E, luteina i zeaksantyna są szczególnie ważne, ponieważ jak dowiedli badacze z Chin, Korei, Indii, Wielkiej Brytanii, we wstępnych, nie klinicznych badaniach te katechiny chronią tkankę oka przed jaskrą, szkodliwymi promieniami UV i innymi typowymi chorobami. Badania prowadzone na szczurach karmionych ekstraktem z zielonej herbaty pokazały, że różne części oka wchłaniały różną ilość katechin. Aktywność przeciwutleniająca jaką wykazuje herbata zielona trwa do 20 godzin od momentu jej spożycia. Skromni naukowcy potwierdzają, że należy dokonać jeszcze wielu badań podtrzymujących twierdzenie.
Tak czy inaczej, kiedy po wypiciu kolejnej filiżanki zielonej herbaty poczujesz, że wzrok Ci się wyostrzył będziesz wiedzieć dlaczego.
wtorek, 3 sierpnia 2010
poniedziałek, 2 sierpnia 2010
Herbaciane bukiety
Nazywane z angielskiego blooming tea, flowering tea, artisan tea oznaczają tyle, co herbaty kwitnące, rozkwitające lub po prostu herbaty kwiatowe. Są to piękne kompozycje starannie dobranych listków herbacianych, w które wplecione zostały zasuszone kwiaty amarantusa, chryzantemy, jaśminu, lilii czy hibiskusa. Cały proces tworzenia odbywa się wczesnym rankiem, kiedy na listach herbacianych zalega jeszcze rosa. Proces rozpoczyna się od sortowania liści,następnie spłaszczania poprzez walcowanie, po czym łączy się je bawełnianymi nićmi w najróżniejsze kształty np. grzyby, szyszki, serca, piłki, latarnie itp. Kwiaty, którymi rzemieślnicy przyozdabiają herbatę nadają jej poza walorem estetycznym, zapach i łagodny smak dopieszczający zmysły. Czas tworzenia herbaty kwitnącej trwa od minuty do kilkunastu, w zależności od stopnia skomplikowania wzoru. Herbaty są wykonywane ręcznie, przez utalentowanych rzemieślników. Po obwiązaniu listków w wybrany kształt herbata przechodzi etap suszenia, utleniania oraz spalania, co powoduje zamknięcie procesu dając gotowy produkt. Herbaciane bukiety tworzy się zazwyczaj z herbat zielonych, białych oraz czarnych.
Nieznane są dokładnie dzieje herbaty kwitnącej, wiadomo jedynie, że na nowo odkryta zastała na początku lat 80-tych i od tamtego czasu jest szczególnie popularna w USA oraz Kanadzie. Pomimo braku daty początkującej pojawienie się herbat kwitnących, istnieje wiele wzmianek o najprostszych formach herbat kwitnących,np. liście herbaty związane z kwiatami, dla rozrywki cesarza( Dynastia Song 960-1279).
Sposób przygotowania herbaty kwitnącej wymaga przestrzegania kilku zasad. Po pierwsze woda, zielona i biała herbata potrzebują wody o temperaturze poniżej 80 stopni, zalewając wrzątkiem tracimy na smaku i aromacie. Po drugie pozwalamy na dokonanie się spektaklu na oczach widzów i zaparzamy w żaroodpornym, przeźroczystym dzbanuszku, kielichu lub filiżance (widok z góry równie ekscytujący).Po wtóre zaparzamy kilkakrotnie zależnie od własnego smaku i rodzaju herbaty.
Z misternością i dbałością z jaką jest wykonywana już zasługuje na podziw, a dodatkowe wzmocnienie w postaci wysublimowanego smaku dopełnia kunsztu jaki posiedli Chińczycy. Herbatę po zaparzeniu można wykorzystać w twórczy sposób i nadać jej nowe znaczenie, ale to już zależy od naszej fantazji.
środa, 28 lipca 2010
Japońska, herbata zielona
Kultura herbaciana przybyła do kraju kwitnącej wiśni z Chin w 8 wieku. W tamtym czasie to właśnie japońscy mnisi buddyjscy sprowadzili herbatę do Japonii. Jednym z nich był Eisai , który zapoczątkował nowy trend w herbacie. To z jego inicjatywy zieloną herbatę zaczęto mielić w żarnach na pył, obecnie nazywana Matchą. Znany buddysta napisał także jedną z pierwszych w Japonii książkę o herbacie, opisując jej właściwości zdrowotne. Wierzył, że sekret długiego życia nierozerwalnie związany jest z piciem herbaty. Po dzień dzisiejszy w Japonii, Chinach i Korei najlepszym darem jaki możemy ofiarować komuś, komu pragniemy pokazać nasz szacunek na długie lata, jest herbata.
Eisai był twórcą szkoły Rinzai (szkoła japońskiego buddyzmu zen), która podobnie jak herbata stała się bardzo popularna wśród samurajów i wyższych sfer. W ciągu kilkuset lat picie herbaty w Japonii stało się prawdziwym ceremoniałem, Sado – drogą herbaty, kulturą i artyzmem samym w sobie.
Za początek upowszechnienia się herbaty zielonej wśród ludności japońskiej przyjmuje się wiek 14, wtedy to mnich Shouichi Kokushi po powrocie z Chin osiedla się w Shizuoka, sadzi nasiona herbaty i krzewi kulturę herbacianą. Shizuoka dostaje przydomek Tea town.
Herbata zielona należy do grupy herbat nazywanych niefermentowanymi. Zaraz po zerwaniu liście pozostawia się do przeschnięcia, po czym w wyniku obróbki zatrzymuje się proces fermentacji. Jej produkcja odbywa się mechanicznie, jedynie w przypadku produkcji najlepszych herbat zielonych stosuje się metody ręczne. Przez wielu producentów i smakoszy herbaty uznawana jest za najbardziej naturalną ze wszystkich herbat. Już filiżanka zielonej herbaty wykazuje aktywność antyoksydacyjną, większą niż porcja brokuł , szpinaku, marchwi , czy truskawek. Traktowana w Tybecie za niemal napój święty działa przeciw miażdżycowo obniżając poziom cholesterolu i trójglicerydów, przeciwzakrzepowo, wzmacnia funkcje immunologiczne, działa przeciwnowotworowo, pobudzająco i odprężająco, wzmacnia zęby i chroni przed próchnicą, poprawia pamięć i zawiera wiele witamin ( B1,B2,B6, K, PP, A,C).
Zaparzamy (według japońskiej tradycji w naczyniach glinianych) zalewając wodą o temperaturze od 60 do 80 ˚C parząc 2-3 minuty.
Najbardziej znane regiony upraw japońskich herbat zielonych to Shizuoka, Kagoshima, Uji i Sayama. Wyjątkowy smak herbat zielonych zależy zarówno od położenia, przetwarzania herbaty oraz sposobu uprawy. W Japonii plantacje dzieli się na niezacieniane oraz zacieniane, czyli takie, które okrywa się na kilka lub kilkanaście dni przed zbiorem matami bambusowymi lub płóciennymi płachtami. Pierwszy zbiór herbat zielonych, odbywa się zwykle na początku maja. Wtedy z pierwszych liści produkuje się shinchę( nazywana nową herbatą), wyjątkową herbatę o mocnym zapachu i wyraźnej słodyczy. Po zimowym spoczynku, pierwsze liście bogate są w składniki odżywcze (aminokwasy i katechiny). To wzmocnienie smaku i aromatu można odnaleźć w shinchy.
Do najbardziej znanych japońskich herbat zielonych należy zaliczyć:
Sencha
Najpopularniejsza z zielonych herbat charakteryzuje się delikatną słodyczą oraz łagodną cierpkością. Różnice w jakości zależą od pochodzenia, czasu zbioru oraz technik przetwarzania herbaty. Ciemniejszy kolor i drobne liście senchy mogą świadczyć o wyższej jakości.
Najpopularniejsza z zielonych herbat charakteryzuje się delikatną słodyczą oraz łagodną cierpkością. Różnice w jakości zależą od pochodzenia, czasu zbioru oraz technik przetwarzania herbaty. Ciemniejszy kolor i drobne liście senchy mogą świadczyć o wyższej jakości.
Gyokuro
Należy do herbat zacienianych, okrywanych na okres 3 tygodni przed zbiorem. Zbierana z pierwszych, młodych liści, ma ciemnozielony kolor, słodkawy smak pozbawiony goryczy.
Należy do herbat zacienianych, okrywanych na okres 3 tygodni przed zbiorem. Zbierana z pierwszych, młodych liści, ma ciemnozielony kolor, słodkawy smak pozbawiony goryczy.
Bancha
Produkowana z dolnych liści herbaty, które są grubsze i większe. Zawiera mało kofeiny, dlatego polecana jest dzieciom oraz osobom dorosłym. Ma cierpki smak, używana do genmaichy i hojichy.
Hojicha
Powstaje w wyniku prażenia liści banchy. Ta pikantna herbata o orzeźwiającym smaku, pozbawiona jest goryczy oraz kofeiny. Pomimo swojego brunatnego wyglądu należy do herbat zielonych.
Produkowana z dolnych liści herbaty, które są grubsze i większe. Zawiera mało kofeiny, dlatego polecana jest dzieciom oraz osobom dorosłym. Ma cierpki smak, używana do genmaichy i hojichy.
Hojicha
Powstaje w wyniku prażenia liści banchy. Ta pikantna herbata o orzeźwiającym smaku, pozbawiona jest goryczy oraz kofeiny. Pomimo swojego brunatnego wyglądu należy do herbat zielonych.
Genmaicha
To mieszanka herbaty bancha z prażonym ryżem, który nadaje lekkiego orzechowego smaku. Popularna, codzienna herbata chętnie łączona z matchą .
To mieszanka herbaty bancha z prażonym ryżem, który nadaje lekkiego orzechowego smaku. Popularna, codzienna herbata chętnie łączona z matchą .
Kukicha
Herbata powstająca z żyłek i łodyżek senchy i gyokuro, dlatego przejmuje częściowo ich walory. Ma łagodny, owocowy smak z kwiatową nutą, o żółtawym kolorze naparu.
Herbata powstająca z żyłek i łodyżek senchy i gyokuro, dlatego przejmuje częściowo ich walory. Ma łagodny, owocowy smak z kwiatową nutą, o żółtawym kolorze naparu.
Matcha
Używana w japońskiej ceremonii picia herbaty chanoyu. Powstaje z tenchy, liście są rozdrabniane w specjalnych żarnach na pył. Dodawana jest do ciast, deserów oraz lodów. Oryginalna i niepowtarzalna japońska herbata zielona.
Używana w japońskiej ceremonii picia herbaty chanoyu. Powstaje z tenchy, liście są rozdrabniane w specjalnych żarnach na pył. Dodawana jest do ciast, deserów oraz lodów. Oryginalna i niepowtarzalna japońska herbata zielona.
Tencha
Liście na tenchę są zacieniane przez okres około jednego miesiąca przed zbiorem. Wykorzystywana do produkcji matchy, występuje w postaci połamanych i pokruszonych liści.
Liście na tenchę są zacieniane przez okres około jednego miesiąca przed zbiorem. Wykorzystywana do produkcji matchy, występuje w postaci połamanych i pokruszonych liści.
Kabusecha
Herbata przesłaniana na kilka dni, w klasyfikacji znajduje się pomiędzy gyokuro a senchą. Liście mają nasycony zielonkawy kolor odpowiadający gyokuro, ale smak wysokiej jakości senchy.
Herbata przesłaniana na kilka dni, w klasyfikacji znajduje się pomiędzy gyokuro a senchą. Liście mają nasycony zielonkawy kolor odpowiadający gyokuro, ale smak wysokiej jakości senchy.
Kokeicha
Powstaje z herbat łamanych i pyłu herbacianego, które są mielone po czym przeciskane przez specjalne, gęste sita. Występuje w postaci króciutkich, ciemnozielonych igieł. Napar ma ciemny kolor o mocnym smaku.
Powstaje z herbat łamanych i pyłu herbacianego, które są mielone po czym przeciskane przez specjalne, gęste sita. Występuje w postaci króciutkich, ciemnozielonych igieł. Napar ma ciemny kolor o mocnym smaku.
środa, 14 lipca 2010
Z herbaty makaron, a z wołowiny herbata
Kuchnia molekularna jest szalenie oryginalna i płodna pod względem ilości i sposobów aranżacji dań. Ukierunkowana na innowacyjność i poszukiwanie nowych, zaskakujących rozwiązań, pokazuje ,że niemożliwe może być możliwe, choćby makaron z herbaty czy z wołowiny herbata.
niedziela, 11 lipca 2010
Herbata na ciśnienie
W kulturze chińskiej mówi się, że można przetrwać dobę bez jedzenia, ale nie ma dnia bez herbaty. Podobno nawet dzisiaj, chiński astronauta, okrążający Ziemię pije tylko herbatę. Trudno przeceniać znaczenie kulturowe herbaty w krajach azjatyckich, dla których , od tysięcy lat, jest jak tonik na utrzymanie duszy i ciała w dobrym stanie. Europejczycy, znacznie później odkryli właściwości zdrowotne naparu herbacianego, ponieważ kariera herbaty w Europie rozpoczęła się dopiero w pod koniec XVI wieku.
Przekonanie o dobroczynnym wpływie herbaty na zdrowie człowieka wypromowane przez chińskich i japońskich lekarzy jest weryfikowane na bieżąco. Co odkryto ?
Najbardziej znanym herbacianym alkaloidem jest teina. Herbata zawiera więcej teiny niż kawa , a do parzenia używa się mniejszej ilości herbaty niż kawy , dlatego też filiżanka herbaty działa nieco łagodniej niż filiżanka kawy. Dodatkową zaletą jest też to , że teina wiążąca się z teiną działa zdecydowanie łagodniej na układ sercowy i centralny system nerwowy. Jest też szybciej wydalana , nie odkłada się w organizmie, przez co jej spożywanie nie grozi zatruciem. Herbata zawdzięcza alkaloidom swoje pobudzające działanie , usuwające senność i zmęczenie , rozszerzanie się naczyń krwionośnych , przyśpieszając akcję serca i wentylację płuc. Teina wpływa też korzystnie na nasze samopoczucie i pomaga w koncentracji.
AMINOKWASY – W herbacie naliczono kilkadziesiąt aminokwasów , które wpływają regenerująco na układ nerwowy człowieka.
GARBNIKI – Garbniki występujące w herbacie po dłuższym czasie parzenia przechodzą do naparu powodując jego cierpki i gorzki smak. Picie mocnego naparu może być szkodliwe , gdyż nadmiar garbników ogranicza wchłanianie składników pokarmowych. Niszczą zawartą w pożywieniu witaminę B1. Nie wskazane jest więc przetrzymywanie przez wiele godzin po zaparzeniu herbaty w termosie , lepiej zaparzać ją bezpośrednio przed spożyciem.
MIKROELEMENTY – Magnez , sód oraz niemetale jak krzem, potas ,wapń mają zbawienny wpływ na przebiegające w naszym organizmie zjawiska elektrostatyczne.
WITAMINY- Witaminy występujące w herbacie ograniczają wchłanianie metali ciężkich takich jak ołów , kadm czy rtęć , chronią przed zatruciem, zapobiegają miażdżycy , łagodzą objawy alergii. Zawierają zbawiennie działającą witaminę P , prowitaminę A , witaminę B1 , witaminę C i K .
Herbata pita w ilościach od jednej do dwóch, trzech filiżanek dziennie nie szkodzi a wręcz pomaga. Zawarte w herbacie katechiny działają przeciwutleniająco oraz likwidują tzw. wolne rodniki – szkodliwe dla naszego organizmu.
Szeroko zakrojone badania dowiodły, że picie już pół filiżanki zielonej, czerwonej(oolong) oraz białej herbaty dziennie przez rok znacznie zmniejsza objawy wysokiego ciśnienia tętniczego. Badania te zostały przeprowadzone na grupie Chińczyków, szczególnie podatnych(osoby otyłe, stosujące niewłaściwą dietę, narażone na stres,nadużywające alkoholu) na wysokie ciśnienie.
Natomiast w magazynie The Journal of Nutrition opublikowane badania dowodzące, że picie 3 filiżanek naparu z hibiskusa dziennie przez okres 6 tygodni skutkowało obniżeniem ciśnienia skurczowego w badanej grupie o 7,2 %.
Amerykański instytut (NIH) ,który opracował dietę (DASH) popularyzującą spożywanie dużej ilości owoców i warzyw wpływających na obniżenie wysokiego ciśnienia zaleca spożywanie naparów owocowych.
Ze względu na różne właściwości zdrowotne herbaty, należy bardzo indywidualnie podejść do wyboru herbaty , która w pełni spełni nasze oczekiwania. Wszechstronność naparu i różnorodność gatunków czyni tę roślinę wyjątkową, dlatego warto dobrze poznać jej moc i działanie.
poniedziałek, 5 lipca 2010
Herbata – sztuka życia
Herbata zwana przez Chińczyków Tcha, w dziełach klasyków nazwana t' ou, sze, cz' uan, cia oraz ming. Przez inne narody określana mianem Tay lub Tee ma smak tak subtelny, że trudno jej się oprzeć, łatwo natomiast ją idealizować. Herbata nie ma arogancji wina, zadufania kawy czy afektownej niewinności kakao.
Sposób przyrządzania herbaty ewaluował od najdawniejszych czasów, począwszy od gotowania liści na parze, tłoczenia w moździerzu, zlepiania w bryłę i gotowania razem z ryżem, imbirem, solą, skórką pomarańczy, korzeniami, mlekiem a czasem nawet z cebulą. Zwyczaj ten przetrwał do dziś u Tybetańczyków i plemion mongolskich. To dzięki dynastii T' ang herbata wyszła z tej surowej kondycji.
W japońskiej ceremonii herbaty , ideał sięgnął szczytu. Herbata stała się czymś więcej niż idealizacją formy picia – jest religią sztuki życia. Picie herbaty stało się źródłem kultu czystości i wyrafinowania, czynnością uświęconą, podczas której gospodarz i gość wspólnie tworzą z tego, co doczesne, najwyższe piękno. Ceremonia pełna harmonii, prostoty, pozbawiona słów , przyprawiona gestami i milczeniem, przygotowywana w miejscu zwanym Sukiya składającym się z właściwego pawilonu herbacianego. Zaprojektowanego tak, aby mieścił nie więcej niż pięć osób naraz. Z pomieszczenia zwanego Mizuya , gdzie przygotowuje się i myje utensylia herbaciane przed wniesieniem ich do pomieszczenia herbacianego, z altany ( Machiai ) , gdzie goście oczekują na zaproszenie do pawilonu , oraz ze ścieżki ogrodowej ( Roji ) łączącej Machiai z pomieszczeniem herbacianym. Pełen puryzmu i prostoty pawilon herbaciany jest doskonałym miejscem do medytacji, wyciszenia od zgiełku świata. Roji – ścieżka ogrodowa prowadząca do pawilonu, ma za zadanie przeciąć więzy ze światem zewnętrznym i wywołać nowe doznania wiodące do pełnej satysfakcji w samym pawilonie herbacianym. Gość przechadzający się po ścieżce miał doznać uczucia wzbicia się myślami ponad codzienność. Każdy mistrz pragnął wzbudzić w kroczących po roji inne uczucia. Przeniesienia w inną przestrzeń wypełnioną wolnością i nieświadomością czasu. W skupieniu goście zaproszeni zbliżają się do pawilonu, wchodzą pojedynczo i bezgłośnie według ustalonej wcześniej kolejności. Gospodarz wchodzi do pawilonu wtedy, gdy wszyscy goście zasiądą na miejscach. Kiedy nastaje absolutna cisza mistrz przystępuje do ceremonii, a każdy z gości delektując się wrażeniami uzupełnia ascetyczną całość w wyobraźni wedle własnego gustu. Wbrew naszym wyobrażeniom jedną z pierwszych umiejętności oczekiwanych od mistrzów ceremonii jest umiejętność zamiatania, sprzątania i mycia, hańbą dla mistrza jest najmniejszy tuman kurzu. W dekoracji pawilonu herbacianego dostrzec można obawę przed powtórzeniem. Przedmioty służące do ozdabiania pawilonu należy wybrać tak, aby nie występował dwukrotnie żaden kolor czy wzór. Niedopuszczalne jest stawianie żywego kwiatu w pomieszczeniu z obrazem przedstawiającym kwiat. Jeżeli używa się okrągłego kociołka , czerpak do wody powinien być kanciasty. Czarki o czarnej glazurze nie powinny być umieszczane obok pojemnika na herbatę z czarnej laki. Stawiając w tokonomie (honorowe miejsce w domu japońskim, gdzie umieszcza się malowidła i kwiaty) kadzielnicę trzeba dołożyć starań, by nie umieścić jej w samym środku, gdyż podzieliłaby przestrzeń na dwie równe części.
Pozbawiony jakiejkolwiek wulgarności pawilon herbaciany jest sanktuarium chroniącym od udręki zewnętrznego świata. Obecna industrializacja sprawiła, że prawdziwe wyrafinowanie staje się na świecie coraz rzadsze. Powtórzę za Okakuro Kakuzo : Czy nie potrzebujemy teraz bardziej niż kiedykolwiek pawilonu herbacianego?
Źródło: ,,Księga herbaty'' Okakura Kakuzo
Herbata zwana przez Chińczyków Tcha, w dziełach klasyków nazwana t' ou, sze, cz' uan, cia oraz ming. Przez inne narody określana mianem Tay lub Tee ma smak tak subtelny, że trudno jej się oprzeć, łatwo natomiast ją idealizować. Herbata nie ma arogancji wina, zadufania kawy czy afektownej niewinności kakao.
Sposób przyrządzania herbaty ewaluował od najdawniejszych czasów, począwszy od gotowania liści na parze, tłoczenia w moździerzu, zlepiania w bryłę i gotowania razem z ryżem, imbirem, solą, skórką pomarańczy, korzeniami, mlekiem a czasem nawet z cebulą. Zwyczaj ten przetrwał do dziś u Tybetańczyków i plemion mongolskich. To dzięki dynastii T' ang herbata wyszła z tej surowej kondycji.
W japońskiej ceremonii herbaty , ideał sięgnął szczytu. Herbata stała się czymś więcej niż idealizacją formy picia – jest religią sztuki życia. Picie herbaty stało się źródłem kultu czystości i wyrafinowania, czynnością uświęconą, podczas której gospodarz i gość wspólnie tworzą z tego, co doczesne, najwyższe piękno. Ceremonia pełna harmonii, prostoty, pozbawiona słów , przyprawiona gestami i milczeniem, przygotowywana w miejscu zwanym Sukiya składającym się z właściwego pawilonu herbacianego. Zaprojektowanego tak, aby mieścił nie więcej niż pięć osób naraz. Z pomieszczenia zwanego Mizuya , gdzie przygotowuje się i myje utensylia herbaciane przed wniesieniem ich do pomieszczenia herbacianego, z altany ( Machiai ) , gdzie goście oczekują na zaproszenie do pawilonu , oraz ze ścieżki ogrodowej ( Roji ) łączącej Machiai z pomieszczeniem herbacianym. Pełen puryzmu i prostoty pawilon herbaciany jest doskonałym miejscem do medytacji, wyciszenia od zgiełku świata. Roji – ścieżka ogrodowa prowadząca do pawilonu, ma za zadanie przeciąć więzy ze światem zewnętrznym i wywołać nowe doznania wiodące do pełnej satysfakcji w samym pawilonie herbacianym. Gość przechadzający się po ścieżce miał doznać uczucia wzbicia się myślami ponad codzienność. Każdy mistrz pragnął wzbudzić w kroczących po roji inne uczucia. Przeniesienia w inną przestrzeń wypełnioną wolnością i nieświadomością czasu. W skupieniu goście zaproszeni zbliżają się do pawilonu, wchodzą pojedynczo i bezgłośnie według ustalonej wcześniej kolejności. Gospodarz wchodzi do pawilonu wtedy, gdy wszyscy goście zasiądą na miejscach. Kiedy nastaje absolutna cisza mistrz przystępuje do ceremonii, a każdy z gości delektując się wrażeniami uzupełnia ascetyczną całość w wyobraźni wedle własnego gustu. Wbrew naszym wyobrażeniom jedną z pierwszych umiejętności oczekiwanych od mistrzów ceremonii jest umiejętność zamiatania, sprzątania i mycia, hańbą dla mistrza jest najmniejszy tuman kurzu. W dekoracji pawilonu herbacianego dostrzec można obawę przed powtórzeniem. Przedmioty służące do ozdabiania pawilonu należy wybrać tak, aby nie występował dwukrotnie żaden kolor czy wzór. Niedopuszczalne jest stawianie żywego kwiatu w pomieszczeniu z obrazem przedstawiającym kwiat. Jeżeli używa się okrągłego kociołka , czerpak do wody powinien być kanciasty. Czarki o czarnej glazurze nie powinny być umieszczane obok pojemnika na herbatę z czarnej laki. Stawiając w tokonomie (honorowe miejsce w domu japońskim, gdzie umieszcza się malowidła i kwiaty) kadzielnicę trzeba dołożyć starań, by nie umieścić jej w samym środku, gdyż podzieliłaby przestrzeń na dwie równe części.
Pozbawiony jakiejkolwiek wulgarności pawilon herbaciany jest sanktuarium chroniącym od udręki zewnętrznego świata. Obecna industrializacja sprawiła, że prawdziwe wyrafinowanie staje się na świecie coraz rzadsze. Powtórzę za Okakuro Kakuzo : Czy nie potrzebujemy teraz bardziej niż kiedykolwiek pawilonu herbacianego?
Źródło: ,,Księga herbaty'' Okakura Kakuzo
środa, 23 czerwca 2010
Herbata liściasta – jak ją zaparzać?
Jest wielce prawdopodobne, że nie pada tego typu pytanie, kiedy zaparzamy herbatę w torebce. Bo i nie zachodzi taka potrzeba. Najpopularniejsza herbata w torebkach, jaką można spotkać na naszym rynku, to czarna herbata przetwarzana metodą CTC( darcie, cięcie, zwijanie) – występuje w postaci pyłu, pochodząca z Indii, Chin czy Afryki, zaparzana jest wodą o temperaturze 95 stopni C. Popularna ekspresówka odkryta przez Thomasa Sullivana 1904 roku zyskała na znaczeniu dzięki wygodzie i łatwości z jaką się ją obsługuje.
Z kolei herbata liściasta, wysokogatunkowa np. biała, domaga się dobrej jakościowo wody(natlenionej i niechlorowanej) o odpowiedniej temperaturze. Do sprawdzenia wody stosuje się termometry. Można też wykorzystać minutnik do jajek, zegar w telefonie komórkowym lub czasomierz zainstalowany w gazówce. Woda po zagotowaniu osiąga temperaturę 90 stopni C w 3-4 minuty. Natomiast spada do 75 stopni w 12-14 minut.
http://e-teatime.pl/PARZENIE-HERBATY-cinfo-pol-6.html
Do przygotowania naparu herbacianego polecane są pękate czajniczki, w których swobodnie rozwijać się będą liście, otulone wodą. Przystępując do zaparzania przygotowujemy czajniczek, przelewamy go wrzącą wodą w celu ogrzania, następnie wycieramy do sucha. Zasada parzenia jest prosta: łyżeczka herbaty na osobę plus jedna dodatkowo na czajniczek. Na koniec zalewamy liście wodą i przykrywamy wieczkiem.
Jest wielce prawdopodobne, że nie pada tego typu pytanie, kiedy zaparzamy herbatę w torebce. Bo i nie zachodzi taka potrzeba. Najpopularniejsza herbata w torebkach, jaką można spotkać na naszym rynku, to czarna herbata przetwarzana metodą CTC( darcie, cięcie, zwijanie) – występuje w postaci pyłu, pochodząca z Indii, Chin czy Afryki, zaparzana jest wodą o temperaturze 95 stopni C. Popularna ekspresówka odkryta przez Thomasa Sullivana 1904 roku zyskała na znaczeniu dzięki wygodzie i łatwości z jaką się ją obsługuje.
Z kolei herbata liściasta, wysokogatunkowa np. biała, domaga się dobrej jakościowo wody(natlenionej i niechlorowanej) o odpowiedniej temperaturze. Do sprawdzenia wody stosuje się termometry. Można też wykorzystać minutnik do jajek, zegar w telefonie komórkowym lub czasomierz zainstalowany w gazówce. Woda po zagotowaniu osiąga temperaturę 90 stopni C w 3-4 minuty. Natomiast spada do 75 stopni w 12-14 minut.
http://e-teatime.pl/PARZENIE-HERBATY-cinfo-pol-6.html
Do przygotowania naparu herbacianego polecane są pękate czajniczki, w których swobodnie rozwijać się będą liście, otulone wodą. Przystępując do zaparzania przygotowujemy czajniczek, przelewamy go wrzącą wodą w celu ogrzania, następnie wycieramy do sucha. Zasada parzenia jest prosta: łyżeczka herbaty na osobę plus jedna dodatkowo na czajniczek. Na koniec zalewamy liście wodą i przykrywamy wieczkiem.
czwartek, 10 czerwca 2010
Wino, ser i pu - erh
Herbata pu – erh znana jest od ponad 1700 lat. Produkowana w południowo – zachodniej, chińskiej prowincji Yunnan w pobliżu miejscowości Puer, stąd jej nazwa. Oprócz Chin herbata pu – erh produkowana jest także w Wietnamie, Laosie i Birmie. Zdaniem ekspertów, najlepsze na pu – erh są szerokie liście, dziko rosnących drzew herbacianych z prowincji Yunnan. Korzystne warunki upraw, żyzna ziemia sprzyjają wzrostowi drzew (od kilkunastu do kilkudziesięciu metrów wysokości i średnicy do 1m) liści oraz długowieczności (ponad 100 lat).
Pu – erh może pochodzić z trzech różnych metod uprawy :
Plantacji krzewów – ( guanmu), powstająca z nasion lub sadzonek dzikich drzew herbaty, sadzonych na małych wysokościach i płaskim terenie. Herbaty z tych plantacji, uważane są za gorsze ze względu na stosowanie pestycydów i nawozów sztucznych podczas uprawy.
,,Altanka wild '' - (yefang), plantacje uprawiane w poprzednich pokoleniach, które przeszły w dzikie ze względu na brak opieki. Pomimo dobrej jakości produkowanych z nich herbat nie są tak cenne jak, prawdziwe dzikie drzewa herbaciane.
,,Wild'' – (gushu), herbaty z dawnych dzikich drzew, uprawianych bez interwencji człowieka to najwyższej jakości pu – erhy cenione za głęboki i bardziej złożony aromat.
Określenie, czy herbata wyprodukowana została z liści drzew dziko rosnących jest bardzo trudne ze względu na niejasne i niespójne terminy oznaczeń w języku chińskim. Często brakuje szczegółowych informacji na temat pochodzenia liści herbaty oraz identyfikatorów drukowanych na opakowaniach.
Sezon zbioru liści na pu – erh ma znaczenie w przypadku smaku herbaty. Szczególnie cenny jest zbiór wiosenny. Zawsze wyznaczany wzorem pogody, nie zaś ściśle zgodnie z miesiącem.
Ze względu na proces obróbki pu – erh zaliczyć można do herbat zielonych, czerwonych oraz czarnych , jak robią to na Zachodzie.
Liście zbiera się ręcznie, sortuje z zachowaniem największej ostrożności. Następnie praży, ręcznie zwija i suszy (na słońcu). W taki sposób otrzymuje się Maoche bazę dla większości pu – erh. Surowy, zielony (sprasowana maocha) szczególnie poszukiwany przez kolekcjonerów to sheng. Zmienia się w czasie, poprzez naturalny proces fermentacji. Ponieważ może być luźno skompresowany utrzymując na tyle wilgoci, że herbata nadal fermentuje dlatego warto ten pu – erh przechowywać otwarty tak, że tlen nadal dopracowuje herbatę. Pu – erh shu dojrzały, gotowany układa się w stosy, zwilża wodą, okrywa tkaniną dużego płótna. Proces ten przebiega przy ścisłej kontroli polegającej na przewracaniu i równomiernym rozkładaniu na stosie. Na koniec, liście suszy się i prasuje w różne kształty.
Ciastko, dysk, gniazdo, cegła, kwadrat, grzyb, to tylko nieliczne z proponowanych przez znane na świecie fabryki herbaty formy jakie przybiera sprasowany pu – erh. Zanim jednak dokona się wyboru sposobu prasowania określona ilość suchej maocha, dojrzałych liści herbaty, jest lekko parzona w perforowanych pojemnikach w celu zmiękczenia, tak aby trzymała się razem i nie kruszyła podczas kompresji. Podczas rewolucji kulturalnej w Chinach w 1973 roku prawie cały zapas pu – erh został utracony. Ostały się tylko nieliczne cegiełki, których wartość rynkowa jest dziś niebotyczna. Są szczególnie poszukiwane i cenione przez znawców. Herbaciane cegiełki Pu – erh traktowane były jak złoto, niczym środek płatniczy.
Fakt, że Pu – erh pasuje do więcej niż jednego rodzaju herbaty stwarza pewne problemy dla klasyfikacji. Z tego powodu herbata zielona pu – erh jest ignorowana, gdyż jest traktowana jako produkt post fermentacji. Pu - erh klasyfikowany według roku oraz regionu, może być dzielony na 10 lub więcej klas. Od pierwszego - najwyższego do dziesiątego najniższego. Te najbardziej znane fabryki (Kunming, Menghai, Pu're Tea Factory) zajmujące się produkcją pu -erh oznaczają go czterocyfrowym kodem -numerem receptury. Dwie pierwsze cyfry oznaczają rok produkcji, trzecia klasę liści, ostatnia znak fabryki. Można również spotkać trzycyfrowy kod, gdzie pierwsza cyfra kodu stanowi rok produkcji, a pozostałe dwie oznaczają liczbę produkcji w ciągu roku. Informacje o produkcie podane są na opakowaniu lub wytłoczone na sprasowanej herbacie. Błędem jest zakładać, że pierwszej klasy jest najlepszej jakości pu – erh. Jest to przypadkowa korelacja pomiędzy stopniem pu -erh i jakością poszczególnych ,,ciast''. Na przykład, niektóre z najbardziej poszukiwanych herbat są z maocha, a do tego sklasyfikowane poza dziesięciostopniową skalą. Wszystko jest kwestią smaku. Nie warto trzymać się ściśle podanej skali, często brak spójności pomiędzy ciastem, które może ulegać zmianom z roku na rok, z tym co znajdziemy na etykiecie(konkretnie z numerami). Warto za to zwrócić uwagę na jednolitość, ogólną kompresję w przypadku sprasowanych herbat, kolor (pozbawiony jasnych plamek pleśni) oraz smak.
W przypadku większości herbat wskazane jest spożycie zaraz po produkcji, natomiast pu – erh można pić natychmiast lub pozwolić jej dojrzeć. Z dojrzewaniem może być mały problem, zaspokojenie potrzeb owego leżakowania wymaga suchego i świeżego miejsca przechowywania. Herbata jest higroskopijna i doskonale przejmuje wszelkie zapachy, wilgoć oraz nadmiar ciepła. Właściwie przechowywany pu – erh jest niczym dobre wino lub ser, im starszy tym lepszy.
poniedziałek, 31 maja 2010
Do mojej kolekcji wywiadów w profilu inspirujących osobowości trafiła się kolejna perełka. Osobowość elektryzująca i zarażająca swoją pasją, jak również radością życia. Fan z krwi i kości pragnący zachować w duszy muzykę i wszystko to, co stworzyli legendarni chłopcy z Liverpoolu. Tomasz Pietrzyk, na co dzień menadżer, szalenie entuzjastycznie opowiada o swej wielkiej pasji i miłości do muzyki i starego dobrego rocka.
TT : Wiem, że jest Pan wielkim fanem zespołu THE BEATLES skąd u Pana to zainteresowanie muzyczne?
TP : Żeby było jasne, nie jestem ortodoksyjnym fanem tylko Beatlesów - ich muzykę uwielbiam i oni byli dla mnie pierwsi, najważniejsi. Słucham każdej, dobrej muzyki - najchętniej stary, dobry rock : Deep Purple, Led Zeppelin, AC/DC, Joe Satriani, Dire Straits - nasze rodzime Lady Punk, a przede wszystkim gitarzystę Janka Borysewicza........i wiele.....
TT : Czy jakaś osoba, sytuacja lub wydarzenie miały wpływ na Pana pasję?
TP : Wszystko zaczęło się jakieś 50kg temu. Tak dokładnie chodzi o KG - niestety życie "gwiazdy" kosztuje - he, he.... Uwielbienie do zabawy, której nieodzownymi atrybutami było piwko i gitara sprawiły, że złapałem syndrom Elvisa i dziś muszę nosić ponad 110 kg....
...ale do rzeczy - gdzieś w 6 klasie podstawówki, czyli jakieś 30 lat wstecz spacerowałem, wczesnym rankiem z papierowym tornistrem do szkoły. Wtem na ławce, w przyszkolnym parku dwóch kolesiów słuchało radia na baterię - i wtedy stało się - w tym radiu (była to chyba audycja - "lato z radiem") usłyszałem ICH. Był to numer - Please Mr Postman -. Wydawało mi się wtedy ,że niebo sfrunęło na ziemię. Do tej pory, żadna muzyka nie wywołała u mnie takiego efektu. Od tego dnia zaczęły się poszukiwania nagrań, płyt , zdjęć , czegokolwiek co było związane z czwórką z Liverpoolu. A jeśli już udało się coś zdobyć, to słuchałem 24/ H na dobę. Założyłem album (mam go do dziś), do którego wklejałem wszystkie materiały dotyczące Beatlesów. Udało mi się zgromadzić ponad 400 różnych zdjęć , wywiadów. Tutaj należy dodać , że w tamtych czasach, czyli gdzieś ok. 1980 nie było netu, w TV tylko dwa kanały, a prasa najczęściej pisała o "dziewczynach na traktory" lub o " sojuszu robotniczo-chłopskim. Zdobycie zdjęć zagranicznej grupy było naprawdę niezłym wyzwaniem.
W tym również momencie urodziła się moja pasja do gitary. Pamiętam jak dziś, gdy po lekcjach razem z przyjacielem - Jackiem (potem razem graliśmy w zespole młodzieżowym) dawaliśmy pseudo "koncerty Beatlesów".Rakietki do badmintona służyły nam za gitary a wieszaki na mapy w klasie geograficznej - za statywy z mikrofonami. Dziś wydaje się to śmieszne , ale nie uwierzysz, że na takie występy przychodziło czasami 20-30 koleżanek, które siadały na ławkach i czasami "piszczały" jak na prawdziwym koncercie. Oczywiście nie znaliśmy angielskiego, ale nauczyłem się fonetycznie przeszło 100 piosenek Beatlesów . Tamta nauka pozostał do dziś.
TT : Czy zespół, który sprzedał pod koniec lat 90-tych swoją miliardową płytę, choć już nie istnieje jako zespół od przeszło 20 lat, wzbudza wciąż w fanach taki entuzjazm?
TP : Z tym pytaniem mam lekki problem - no bo to troszkę tak jakby chrześcijanin próbował nawrócić na swoją wiarę muzułmanina.
A tak na poważnie, to uważam , że jeśli już ktoś raz pokochał Beatlesów i ich muzykę to pozostanie z tą swoją kochanką do końca życia. Nie wiem czy obserwowałaś to, co działo się z niedawno wydanymi i oczyszczonymi cyfrowo płytami czwórki z Liverpoolu. Pomimo , że zestaw kosztuje prawie 1000pln - to pierwsza edycja sprzedała się, zanim tak naprawdę ujrzała światło dzienne. Sam osobiście jechałem prawie 300km. Dzięki uprzejmości kolegi z Media Markt, udało się zarezerwować, aż w Częstochowie jeden egzemplarz. W sklepach ustawiały się takie tłumy jak w latach 80-tych po szynkę.
Ostatnio, kiedy byłem w Anglii pojechaliśmy do Londynu - co tam Londyn, dla mnie liczyło się tylko jedno : ABBEY ROAD i słynne pasy na jezdni. Nie wiem , czy wiesz o czym mówię, ale to właśnie motyw pasów i przechodzącej po nich chłopcach z Liverpoolu poświęcona była okładka jednej z ostatnich płyt Beatlesów. Nie masz pojęcia, jak czułem się i jaką sprawiło mi to frajdę. Ja, FAN z Polski chodziłem sobie dokładnie po tych samych pasach " co oni". I chodziłem tak w tę i z powrotem, a z przejeżdżających aut patrzyły w moją stronę przyjazne, pełne zrozumienia oczy Londyńczyków - widać , że są dumni ze swojej czwórki.
W tym miejscu stawały wycieczki, wychodzili ludzie i robili pamiątkowe zdjęcia na "najsłynniejszych pasach na świecie". Jak będziesz chciała popatrzeć, link z kamery w Londynie http://www.camvista.com/lang/pl/england/london/beatles_abbey_road_webcam.php3 .
TT : Posiada Pan podobno całkiem interesującą schedę po legendarnych Beatlesach proszę powiedzieć co to są za przedmioty?
TP : Jeśli chodzi o pamiątki to oprócz oczywiście nagrań (a mam takie, które trudno usłyszeć na co dzień w radio), posiadam sporą kolekcję zdjęć i różnego kalibru artykułów prasowych. Musisz pamiętać , że w latach 80-90 nie było Internetu i nie każdy mógł sobie tak jak dziś wsiąść do samolotu i polecieć do Londynu czy Liverpoolu. Przywieść walizkę pamiątek i beatlesowskich gadżetów. Wszystko co udawało się wtedy zdobyć , czasami urastało do miana cudu. Miałem paru kolegów, mających rodziny "na zachodzie", którym przysyłano kolorowe gazetki z muzyką np: niemiecki Brawo. Boże, ile tam było pięknych zdjęć zespołów a nawet plakatów. Innym źródłem były objazdowe wesołe miasteczka, w których dominującą dla chłopaka rozrywką była STRZELNICA. Strzelało się z wiatrówki do patyczków, nad którymi ustawione były różne fanty. Jedni strzelali do celu , aby zdobyć kwiatek czy maskotkę dla koleżanki, ja zawsze wypatrywałem zdjęć Beatlesów - i przyznam szczerze wiele udało mi się tą drogą pozyskać. Sporo materiałów na temat Beatlesów a przede wszystkim Johna Lennona ukazało się również w polskiej prasie po 8 grudnia 1980 - kiedy to w Nowy Yorku u zbiegu ulic West 72nd Street i Central Park West niejaki Mark Chapman - bo tak nazywał się ten skur....syn - pięcioma kulami z pistoletu - pozbawił życia IDOLA tak wielu ludzi na świecie.
Dla milionów fanów, w tym również dla mnie. Było to straszne przeżycie. Życie napisało swój scenariusz, który ostatecznie przekreślił nadzieję na ponowne wspólne granie Beatlesów.
Dziś, nie ma już dwóch Beatlesów, ale obserwując rynek muzyczny i powroty wielu gigantów rocka np: Rolling Stones, Led Zeppelin - pewnie i chłopaki z Liverpoolu za jakieś bajońskie pieniądze zdecydowaliby się zagrać parę koncertów - ale jak to mówią " to se ne vrati".
TT : Co Pana zdaniem wyróżnia Beatlesów na tle chociażby takich sław jak Elvis Presley czy Jamie Hendrix?
TP : Trudno jednoznacznie odpowiedzieć na pytanie w czym Beatlesi są lepsi od Presleya czy Hendriksa. Obydwaj Panowie są wspaniali.
Jak słyszę Elvis, to od razu w uszach mi brzmi wspaniały , miękki i nadzwyczajny tembr głosu. Z kolei Jamie to wulkan i "Breżniew" gitary, który językiem potrafił wiele więcej na gitarze niż wielu tradycyjnie - palcami.
No cóż, a Beatlesi w początkowej fazie dedykacji muzycznej - nie znali nut i zasad kompozycji oraz aranżu. Mieli za to, w sobie to COŚ. Obdarzeni przez Boga - cudownym zmysłem do tworzenia genialnej muzyki, która do dziś jest dla wielu twórców inspiracją. Ich czwórka razem , ale też każdy z osobna, stanowił sobą wielką indywidualność i osobowość. Począwszy od troszkę śmiesznawego Ringo do Johna, od którego to wszystko się zaczęło. Uwielbiam słuchać Johna nawet, kiedy udziela wywiadów. Ma trochę "nosowy" głos, ale też niesamowite poczucie humoru. Nie ujmując całej czwórce, dla mnie to Lennon skomponował najcudowniejsze utwory Beatlesów np. te : http://www.youtube.com/watch?v=pVlr4g5-r18 ;http://www.youtube.com/watch?v=Rj-4t9drUlM. Na przestrzeni 10 lat , bo tyle z grusza razem tworzyli zrobili genialny postęp i przeszli totalną metamorfozę w muzyce. Wystarczy posłuchać pierwszą, pięknie melodyjną płytę " Please please me" i dla przykładu "Biały album", gdzie znajdziemy bardzo dojrzałe muzycznie numery, często ocierające się o ciężki rock. Uważam, że żaden artysta czy zespół nie dokonał w całej Historii muzyki tak fantastycznego rozwoju, tak wyraźnego przełomu w całej muzyce rozrywkowej.
Tak jak powiedziałem wcześniej, za to czego dokonali w muzyce światowej - Beatlesów po prostu, nie da się, nie kochać. Na szczęście pozostała ich muzyka, nagrania, filmy. Można wsłuchiwać się w nie godzinami i czerpać przyjemność.
TT : Muzycy z Oskarem za film ,,Let It be'' zawładnęli sercami milionów ludzi, fani oddają hołd zjeżdżając się do Liverpoolu, czy i Panu udało się tam dotrzeć?
TP : Byłem w Liverpoolu, w muzeum poświęconemu Beatlesom - było wspaniale. Niestety, byliśmy bardzo ograniczeni czasem, tak więc planuję w przyszłym roku pojechać do Liverpoolu, na specjalnie organizowaną wycieczkę śladami Beatlesów. Oprócz zwiedzania muzeum, można odwiedzić ich rodzinne domy i miejsca w których dorastali, oraz posiedzieć w CAVERN CLUB- to klub muzyczny w Liverpoolu, gdzie zaczynali swoją przygodę z muzyką http://www.youtube.com/watch?v=QCMDPeiZm-Y.
Dziękuję za wywiad
Tea Time
TT : Wiem, że jest Pan wielkim fanem zespołu THE BEATLES skąd u Pana to zainteresowanie muzyczne?
TP : Żeby było jasne, nie jestem ortodoksyjnym fanem tylko Beatlesów - ich muzykę uwielbiam i oni byli dla mnie pierwsi, najważniejsi. Słucham każdej, dobrej muzyki - najchętniej stary, dobry rock : Deep Purple, Led Zeppelin, AC/DC, Joe Satriani, Dire Straits - nasze rodzime Lady Punk, a przede wszystkim gitarzystę Janka Borysewicza........i wiele.....
TT : Czy jakaś osoba, sytuacja lub wydarzenie miały wpływ na Pana pasję?
TP : Wszystko zaczęło się jakieś 50kg temu. Tak dokładnie chodzi o KG - niestety życie "gwiazdy" kosztuje - he, he.... Uwielbienie do zabawy, której nieodzownymi atrybutami było piwko i gitara sprawiły, że złapałem syndrom Elvisa i dziś muszę nosić ponad 110 kg....
...ale do rzeczy - gdzieś w 6 klasie podstawówki, czyli jakieś 30 lat wstecz spacerowałem, wczesnym rankiem z papierowym tornistrem do szkoły. Wtem na ławce, w przyszkolnym parku dwóch kolesiów słuchało radia na baterię - i wtedy stało się - w tym radiu (była to chyba audycja - "lato z radiem") usłyszałem ICH. Był to numer - Please Mr Postman -. Wydawało mi się wtedy ,że niebo sfrunęło na ziemię. Do tej pory, żadna muzyka nie wywołała u mnie takiego efektu. Od tego dnia zaczęły się poszukiwania nagrań, płyt , zdjęć , czegokolwiek co było związane z czwórką z Liverpoolu. A jeśli już udało się coś zdobyć, to słuchałem 24/ H na dobę. Założyłem album (mam go do dziś), do którego wklejałem wszystkie materiały dotyczące Beatlesów. Udało mi się zgromadzić ponad 400 różnych zdjęć , wywiadów. Tutaj należy dodać , że w tamtych czasach, czyli gdzieś ok. 1980 nie było netu, w TV tylko dwa kanały, a prasa najczęściej pisała o "dziewczynach na traktory" lub o " sojuszu robotniczo-chłopskim. Zdobycie zdjęć zagranicznej grupy było naprawdę niezłym wyzwaniem.
W tym również momencie urodziła się moja pasja do gitary. Pamiętam jak dziś, gdy po lekcjach razem z przyjacielem - Jackiem (potem razem graliśmy w zespole młodzieżowym) dawaliśmy pseudo "koncerty Beatlesów".Rakietki do badmintona służyły nam za gitary a wieszaki na mapy w klasie geograficznej - za statywy z mikrofonami. Dziś wydaje się to śmieszne , ale nie uwierzysz, że na takie występy przychodziło czasami 20-30 koleżanek, które siadały na ławkach i czasami "piszczały" jak na prawdziwym koncercie. Oczywiście nie znaliśmy angielskiego, ale nauczyłem się fonetycznie przeszło 100 piosenek Beatlesów . Tamta nauka pozostał do dziś.
TT : Czy zespół, który sprzedał pod koniec lat 90-tych swoją miliardową płytę, choć już nie istnieje jako zespół od przeszło 20 lat, wzbudza wciąż w fanach taki entuzjazm?
TP : Z tym pytaniem mam lekki problem - no bo to troszkę tak jakby chrześcijanin próbował nawrócić na swoją wiarę muzułmanina.
A tak na poważnie, to uważam , że jeśli już ktoś raz pokochał Beatlesów i ich muzykę to pozostanie z tą swoją kochanką do końca życia. Nie wiem czy obserwowałaś to, co działo się z niedawno wydanymi i oczyszczonymi cyfrowo płytami czwórki z Liverpoolu. Pomimo , że zestaw kosztuje prawie 1000pln - to pierwsza edycja sprzedała się, zanim tak naprawdę ujrzała światło dzienne. Sam osobiście jechałem prawie 300km. Dzięki uprzejmości kolegi z Media Markt, udało się zarezerwować, aż w Częstochowie jeden egzemplarz. W sklepach ustawiały się takie tłumy jak w latach 80-tych po szynkę.
Ostatnio, kiedy byłem w Anglii pojechaliśmy do Londynu - co tam Londyn, dla mnie liczyło się tylko jedno : ABBEY ROAD i słynne pasy na jezdni. Nie wiem , czy wiesz o czym mówię, ale to właśnie motyw pasów i przechodzącej po nich chłopcach z Liverpoolu poświęcona była okładka jednej z ostatnich płyt Beatlesów. Nie masz pojęcia, jak czułem się i jaką sprawiło mi to frajdę. Ja, FAN z Polski chodziłem sobie dokładnie po tych samych pasach " co oni". I chodziłem tak w tę i z powrotem, a z przejeżdżających aut patrzyły w moją stronę przyjazne, pełne zrozumienia oczy Londyńczyków - widać , że są dumni ze swojej czwórki.
W tym miejscu stawały wycieczki, wychodzili ludzie i robili pamiątkowe zdjęcia na "najsłynniejszych pasach na świecie". Jak będziesz chciała popatrzeć, link z kamery w Londynie http://www.camvista.com/lang/pl/england/london/beatles_abbey_road_webcam.php3 .
TT : Posiada Pan podobno całkiem interesującą schedę po legendarnych Beatlesach proszę powiedzieć co to są za przedmioty?
TP : Jeśli chodzi o pamiątki to oprócz oczywiście nagrań (a mam takie, które trudno usłyszeć na co dzień w radio), posiadam sporą kolekcję zdjęć i różnego kalibru artykułów prasowych. Musisz pamiętać , że w latach 80-90 nie było Internetu i nie każdy mógł sobie tak jak dziś wsiąść do samolotu i polecieć do Londynu czy Liverpoolu. Przywieść walizkę pamiątek i beatlesowskich gadżetów. Wszystko co udawało się wtedy zdobyć , czasami urastało do miana cudu. Miałem paru kolegów, mających rodziny "na zachodzie", którym przysyłano kolorowe gazetki z muzyką np: niemiecki Brawo. Boże, ile tam było pięknych zdjęć zespołów a nawet plakatów. Innym źródłem były objazdowe wesołe miasteczka, w których dominującą dla chłopaka rozrywką była STRZELNICA. Strzelało się z wiatrówki do patyczków, nad którymi ustawione były różne fanty. Jedni strzelali do celu , aby zdobyć kwiatek czy maskotkę dla koleżanki, ja zawsze wypatrywałem zdjęć Beatlesów - i przyznam szczerze wiele udało mi się tą drogą pozyskać. Sporo materiałów na temat Beatlesów a przede wszystkim Johna Lennona ukazało się również w polskiej prasie po 8 grudnia 1980 - kiedy to w Nowy Yorku u zbiegu ulic West 72nd Street i Central Park West niejaki Mark Chapman - bo tak nazywał się ten skur....syn - pięcioma kulami z pistoletu - pozbawił życia IDOLA tak wielu ludzi na świecie.
Dla milionów fanów, w tym również dla mnie. Było to straszne przeżycie. Życie napisało swój scenariusz, który ostatecznie przekreślił nadzieję na ponowne wspólne granie Beatlesów.
Dziś, nie ma już dwóch Beatlesów, ale obserwując rynek muzyczny i powroty wielu gigantów rocka np: Rolling Stones, Led Zeppelin - pewnie i chłopaki z Liverpoolu za jakieś bajońskie pieniądze zdecydowaliby się zagrać parę koncertów - ale jak to mówią " to se ne vrati".
TT : Co Pana zdaniem wyróżnia Beatlesów na tle chociażby takich sław jak Elvis Presley czy Jamie Hendrix?
TP : Trudno jednoznacznie odpowiedzieć na pytanie w czym Beatlesi są lepsi od Presleya czy Hendriksa. Obydwaj Panowie są wspaniali.
Jak słyszę Elvis, to od razu w uszach mi brzmi wspaniały , miękki i nadzwyczajny tembr głosu. Z kolei Jamie to wulkan i "Breżniew" gitary, który językiem potrafił wiele więcej na gitarze niż wielu tradycyjnie - palcami.
No cóż, a Beatlesi w początkowej fazie dedykacji muzycznej - nie znali nut i zasad kompozycji oraz aranżu. Mieli za to, w sobie to COŚ. Obdarzeni przez Boga - cudownym zmysłem do tworzenia genialnej muzyki, która do dziś jest dla wielu twórców inspiracją. Ich czwórka razem , ale też każdy z osobna, stanowił sobą wielką indywidualność i osobowość. Począwszy od troszkę śmiesznawego Ringo do Johna, od którego to wszystko się zaczęło. Uwielbiam słuchać Johna nawet, kiedy udziela wywiadów. Ma trochę "nosowy" głos, ale też niesamowite poczucie humoru. Nie ujmując całej czwórce, dla mnie to Lennon skomponował najcudowniejsze utwory Beatlesów np. te : http://www.youtube.com/watch?v=pVlr4g5-r18 ;http://www.youtube.com/watch?v=Rj-4t9drUlM. Na przestrzeni 10 lat , bo tyle z grusza razem tworzyli zrobili genialny postęp i przeszli totalną metamorfozę w muzyce. Wystarczy posłuchać pierwszą, pięknie melodyjną płytę " Please please me" i dla przykładu "Biały album", gdzie znajdziemy bardzo dojrzałe muzycznie numery, często ocierające się o ciężki rock. Uważam, że żaden artysta czy zespół nie dokonał w całej Historii muzyki tak fantastycznego rozwoju, tak wyraźnego przełomu w całej muzyce rozrywkowej.
Tak jak powiedziałem wcześniej, za to czego dokonali w muzyce światowej - Beatlesów po prostu, nie da się, nie kochać. Na szczęście pozostała ich muzyka, nagrania, filmy. Można wsłuchiwać się w nie godzinami i czerpać przyjemność.
TT : Muzycy z Oskarem za film ,,Let It be'' zawładnęli sercami milionów ludzi, fani oddają hołd zjeżdżając się do Liverpoolu, czy i Panu udało się tam dotrzeć?
TP : Byłem w Liverpoolu, w muzeum poświęconemu Beatlesom - było wspaniale. Niestety, byliśmy bardzo ograniczeni czasem, tak więc planuję w przyszłym roku pojechać do Liverpoolu, na specjalnie organizowaną wycieczkę śladami Beatlesów. Oprócz zwiedzania muzeum, można odwiedzić ich rodzinne domy i miejsca w których dorastali, oraz posiedzieć w CAVERN CLUB- to klub muzyczny w Liverpoolu, gdzie zaczynali swoją przygodę z muzyką http://www.youtube.com/watch?v=QCMDPeiZm-Y.
Dziękuję za wywiad
Tea Time
poniedziałek, 24 maja 2010
Cesarska, żółta... czyli jaka ?
Herbata żółta jest produkowana w niewielkich ilościach w zaledwie siedmiu z osiemnastu prowincji chińskich. Należy do nich prowincja Anhui, Fujian, Guangdong, Hubei, Hunan, Syczuan, Zhejiang. Do jej uprawy wykorzystuje się liście Camellii sinensis. Chiny, są jedynym krajem, w którym produkuje się tę rzadką herbatę. Ma tam długą tradycję wytwarzania, sięgającą czasów dynastii Ming i Qing. W dawnych czasach dostępna tylko na dworze cesarskim i pita podczas religijnych ceremonii – stąd jej przydomek cesarska. Całe lata trwała prohibicja na herbatę żółtą w Europie. Jest ona przez to mało znana i nie tak popularna jak zielona.
Produkcja herbaty żółtej jest owiana tajemnicą. Wiadomo ,że liście są suszone w ten sam sposób co liście na herbatę zieloną. Według jednej teorii liście zaraz po zbiorach są na patelniach typu wok prażone w dwóch etapach. Następnie, jeszcze gorące, pakuję się w liście bambusa i doprowadza do wyrośnięcia (a właściwie bardziej poprawnie) utlenia przez 7 dni. Na koniec po raz ostatni herbata jest prażona . Innym sposobem jest prażenie herbaty w małych ilościach na raz, a następnie owija się ją w papier lub płótno. Po kilku godzinach proces ten jest powtarzany. Możne trwać kilka dni ,aż zakończy się zadowalającym wynikiem. Produkcja herbaty żółtej jest żmudna i czasochłonna, dlatego jest jej mniej na rynku herbacianym. Pod względem rynkowym nie jest tak łatwa w obróbce i popularna jak zielona. Jest za to bardzo rzadka, nawet w Chinach.
Stopień dojrzałości liścia pozwala dzielić ją na: pąkową wytwarzaną z samych pąków , pędów o jednym pąku i jednym liściu; drobnoliściastą wytwarzaną z pąków i młodych liści oraz liściastą wytwarzaną z pędów o jednym pąku i 2 do 5 dojrzałych liści.
Herbata żółta zawiera śladowe ilości teiny dlatego polecana jest przed snem ze względu na swoje relaksujące działanie. Ma zbawienny wpływ na układ trawienny, usuwa toksyny z organizmu. Zawiera tyle przeciwutleniaczy co herbata zielona, ale nie ma tak charakterystycznego dla zielonej herbaty ,,trawiastego '' smaku, który niekiedy zniechęca.
Zapach żółtej herbaty jest często opisywany jako świeży i kwiecisty. W smaku bardzo lekka i łagodna. Napar ma kolor bladożółty a tuż przy ściankach czarki mieni się bladoróżową poświatą. Pyszna, o subtelnej nucie , polecana wszystkim, którzy poszukują nowych, wrażeń smakowych.
poniedziałek, 10 maja 2010
poniedziałek, 19 kwietnia 2010
Do grona osób, które udzieliły mi wywiadu, a które inspirują charyzmą,często determinacją a najczęściej skromnością należy z pewnością Pani Grażyna Prais. Mieszka w przepięknych okolicznościach przyrody, na co dzień zajmuje się domem i wszelkimi obowiązkami jakie nakłada na nią to miejsce. Zakrzepia w innych optymizm i wiarę, że w każdym miejscu i o każdym czasie można zacząć robić coś dla siebie i innych.
TT:Czym dla Pani jest haftowanie?
TT:Czym dla Pani jest haftowanie?
GP: Zdecydowanie przyjemnością, dzięki której mogę się zrelaksować, oderwać od rzeczywistości i zapomnieć o problemach. Haftując, skupiam się tylko na tym i nie myślę, o niczym innym, bo bardzo łatwo się wówczas pomylić.
TT: Od kiedy Pani haftuje? Czy okoliczności w jakich zaczęła Pani haftować mają coś wspólnego z potrzebą zagospodarowania czasu wolnego, czy też z potrzebą zrobienia czegoś dla siebie?
GP: Dokładnie nie pamiętam, ale było to kilka lat temu. Wszystko zaczęło się od wystawy rękodzieła artystycznego w Domu Kultury w Bojanowie. Byłam pod ogromnym wrażeniem wystawionych tam prac, zresztą nie tylko ja. Krótko po tym, zaczęto organizować spotkania w Domu Kultury. Spotkania na których można nauczyć się wielu pięknych rzeczy. Od tego czasu co tydzień, oczywiście w miarę możliwości, spotykamy się wieczorami, aby wymienić się wzorami, umiejętnościami, a także dla samego towarzystwa. Myślę, że przede wszystkim robię to dla siebie, gdyż jest to moje hobby, robię to z pasji, ale po części także dla zabicia wolnego czasu, zwłaszcza długich zimowych wieczorów. Jest to żmudne i pracochłonne zajęcie, ale warte końcowego efektu.
TT: Poza haftowaniem wykonuje Pani wraz z córką przecudne rzeczy z drewna i innych materiałów naturalnych, proszę opowiedzieć co to jest?
GP: Pewnie chodzi o orzechy, które klejąc do siebie formujemy w koszyczki, tace, czy też wazony. Ostatnio zrobiłyśmy też łabędzie z karteczek. Bardzo lubimy tworzyć nowe dekoracje, które gdzieś zobaczymy.
TT: W opinii wielu ludzi jest Pani postrzegana jako pełna energii i naturalnej charyzmy kobieta, obdarowana mnóstwem serdeczności i pomocy dla innych. Jak się Pani odnajduje, tu w leśniczówce z dala od ludzi? Czy w takich okolicznościach przyrody znajduje Pani więcej inspiracji do podejmowania różnych działań?
GP: To jest moja oaza spokoju, ale nie narzekam na brak towarzystwa, jeżdżę na spotkania, gdzie poznaję mnóstwo nowych osób i nabywam nowych umiejętności.
Myślę, że to, że mieszkam w tak pięknym miejscu, gdzie cały czas obcuję z przyrodą ma ogromny wpływ na wybór tematyki moich prac. Zapewne, jak Pani zauważyła są to głównie motywy przyrodnicze: kwiaty, leśne zwierzęta i ptaki.
TT: Plany hafciarskie na najbliższy czas?
Myślę, że to, że mieszkam w tak pięknym miejscu, gdzie cały czas obcuję z przyrodą ma ogromny wpływ na wybór tematyki moich prac. Zapewne, jak Pani zauważyła są to głównie motywy przyrodnicze: kwiaty, leśne zwierzęta i ptaki.
TT: Plany hafciarskie na najbliższy czas?
GP: Zwykle nie planuję co będę haftować, najchętniej to, co wpadnie mi w oko.
TT: Czy przygotowuje się Pani jakoś specjalnie do wystawy , która w najbliższym czasie odbędzie się w Domu Kultury w Bojanowie?
GP: Nie. Myślę, że nie ma co się wcześniej przygotowywać, wystawiam po prostu te prace, które w minionym czasie wykonałam.
GP: Nie. Myślę, że nie ma co się wcześniej przygotowywać, wystawiam po prostu te prace, które w minionym czasie wykonałam.
Dziękuję za wywiad
Tea Time
Tea Time
wtorek, 6 kwietnia 2010
CIEKAWOSTKI
Czy wiesz,że...
W Japonii na człowieka obojętnego i nieczułego mówi się,że ''nie ma w sobie herbaty'' zaś o osobach gwałtownych i porywczych mówi się,że ''mają w sobie za dużo herbaty''.
W Japonii na człowieka obojętnego i nieczułego mówi się,że ''nie ma w sobie herbaty'' zaś o osobach gwałtownych i porywczych mówi się,że ''mają w sobie za dużo herbaty''.
niedziela, 21 lutego 2010
Profil inspirujących osobowości
Kolejny mój wywiad udało mi się przeprowadzić z Panią Krystyną Świgoń, entuzjastką i pasjonatką życia , której apetyt na życie zaprzecza stereotypowej teorii przejścia w stan spoczynku po 50 roku życia.
TT: Patrząc na Panią mam wrażenie, że hymn Uniwersytetu Trzeciego Wieku (UTW) w Lesznie ,, My młodzi ”, w ramach którego Pani tak prężnie działa, doskonale odzwierciedla Pani wrażliwość i sposób odbierania świata. Czy tak jest?
KŚ: W moim życiu osobistym nie zawsze miałam czas na realizowanie swoich pasji czy zainteresowań. Dzieci, rodzina, obowiązki domowe, praca zawodowa nauczyciela - polonisty nie zawsze na to pozwalały.Mam naturę perfekcjonistki i staram się godzić różne obowiązki.W pewnym momencie mojego życia los wystawił mnie za drzwi.Choroba wymusiła na mnie pewne zmiany w organizacji mojego życia. Do pracy już nie wróciłam i kiedy psychicznie uporałam się z nową rzeczywistością, okazało się, że mam za dużo wolnego czasu. Dzieci wyfrunęły z domu, mąż mocno zaangażowany w pracę, a ja ile mogłam haftować, chodzić od ściany do ściany? Wtedy właśnie zaczęłam poszukiwania UTW. Dzięki pomocy córki udało się odnaleźć i dotrzeć do osób, które prowadziły Stowarzyszenie. Zapisałam się do UTW i zaczęłam uczestniczyć w organizowanych spotkaniach. Wówczas nie było tylu ofert zajęć i wykładów, dzisiaj nie jestem w stanie korzystać z wszystkich propozycji, muszę dokonywać wyboru.
TT: Zauważyłam ,że odkryła Pani na nowo przyjemność płynącą z malowania. Mnie szczególnie spodobał się Pani pastel ,, Martwa natura ze świecą ''.
KŚ: Udało się zorganizować sekcję plastyczną. Jak się okazało, zainteresowanie zajęciami plastycznymi jest ogromne. Pod okiem fachowca szlifujemy warsztat, korzystamy z wyjazdów plenerowych. Jesteśmy zmotywowani do pracy nad własną twórczością, ponieważ efekty naszych zmagań można oglądać chociażby w Klubie ,, Obok ''.
TT: Powiedziała Pani, że można spotkać dwa rodzaje ludzi, tych otwartych, skierowanych na innych i tych, którzy niekoniecznie mają potrzebę wychodzenia z własnej skorupy.Zdecydowanie należy Pani do grona tych pierwszych. Aktywna społecznie wolontariuszka, organizatorka wspierająca różne projekty, kobieta wciąż rozwijająca swoje pasje.
KŚ: Od zawsze udzielałam się w różnych organizacjach i stowarzyszeniach począwszy od szkoły podstawowej poprzez liceum pedagogiczne i studia w Toruniu. Jestem takim człowiekiem, który musi coś robić, taką mam naturę.Uniwersytet dał mi tę możliwość.
TT: Jest Pani skarbem dla tego typu organizacji, zaangażowana polonistka dbająca od strony merytorycznej o jakość zapisków, monografii ,publikacji.
KŚ: Mam świadomość swojej wartości i ceniona jest moja praca. Mamy w naszym Stowarzyszeniu bardzo dużą grupę takich osób. Bardzo zabiegamy o ludzi młodszych, którzy bezboleśnie przejęliby pałeczkę po nas. Nasz Uniwersytet pełni jeszcze inną ważną funkcję. Jest miejscem spotkań osób starszych.Te osoby przychodząc do nas mają motywację do wyjścia z domu, zadbania o siebie. Pojawiła się nowa inicjatywa, Uniwersytet Letni, z propozycją dla osób, które nie mają możliwości wyjazdu na wakacje.Urzekający jest widok starszych pań, osiemdziesięciolatek, bujających się na huśtawkach, zapatrzonych w przestrzeń. Generalnie starsi słuchacze uczestniczą najchętniej w wykładach i wycieczkach, ale doskonale realizują się również w naszym kabarecie czy spotkaniach autorskich, na których opowiadają o przeżyciach wojennych, latach okupacji czy walce o wolną Polskę.
TT: Działalność UTW trafiła tu, w Lesznie, w pewnego rodzaju niszę i wypełniła swoją szeroką ofertą zapotrzebowanie na aktywność osób 50 + , które wciąż czują potrzebę realizowania siebie, a jednocześnie pragną poprzez własną aktywność zachęcać młodych do wspólnego działania.
KŚ: Jedną z wielu nowych inicjatyw są spotkania międzypokoleniowe pod tytułem ,,Śladami Wielkopolan'' , których celem jest łamanie barier między starszymi a młodszymi, a także przybliżanie historii i tradycji naszego rejonu.Tematem jednym z pierwszych spotakań z uczniami szkół podstawowych była ,, szkoła naszych i waszych czasów ''. Pamiętam zdziwione miny dzieci na widok starszych osób przebranych w stroje uczniowskie z ich lat szkolnych.Wywołaliśmy niezłe zamieszanie.Mieliśmy jeszcze wiele wspólnych spotkań, chociażby z dudziarzami, które cieszyły się dużym zainteresowaniem, wykłady w muzeum w Lesznie prowadzone przez Pana Marcina Kochowicza, pasjonata i doskonałego gawędziarza.Cieszymy się, bo znaleźliśmy z młodym pokoleniem wspólny język, co dobrze rokuje na przyszłość.
Z Panią Krystyną można by jeszcze godzinami rozmawiać o jej działalnośći w Stowarzyszeniu i otwartości na drugiego człowieka. Mam nadzieję, że będę miała jeszcze ku temu okazję, a póki co życzę Jej wszystkiego dobrego .
Dziękuję za wywiad
Tea Time
TT: Patrząc na Panią mam wrażenie, że hymn Uniwersytetu Trzeciego Wieku (UTW) w Lesznie ,, My młodzi ”, w ramach którego Pani tak prężnie działa, doskonale odzwierciedla Pani wrażliwość i sposób odbierania świata. Czy tak jest?
KŚ: W moim życiu osobistym nie zawsze miałam czas na realizowanie swoich pasji czy zainteresowań. Dzieci, rodzina, obowiązki domowe, praca zawodowa nauczyciela - polonisty nie zawsze na to pozwalały.Mam naturę perfekcjonistki i staram się godzić różne obowiązki.W pewnym momencie mojego życia los wystawił mnie za drzwi.Choroba wymusiła na mnie pewne zmiany w organizacji mojego życia. Do pracy już nie wróciłam i kiedy psychicznie uporałam się z nową rzeczywistością, okazało się, że mam za dużo wolnego czasu. Dzieci wyfrunęły z domu, mąż mocno zaangażowany w pracę, a ja ile mogłam haftować, chodzić od ściany do ściany? Wtedy właśnie zaczęłam poszukiwania UTW. Dzięki pomocy córki udało się odnaleźć i dotrzeć do osób, które prowadziły Stowarzyszenie. Zapisałam się do UTW i zaczęłam uczestniczyć w organizowanych spotkaniach. Wówczas nie było tylu ofert zajęć i wykładów, dzisiaj nie jestem w stanie korzystać z wszystkich propozycji, muszę dokonywać wyboru.
TT: Zauważyłam ,że odkryła Pani na nowo przyjemność płynącą z malowania. Mnie szczególnie spodobał się Pani pastel ,, Martwa natura ze świecą ''.
KŚ: Udało się zorganizować sekcję plastyczną. Jak się okazało, zainteresowanie zajęciami plastycznymi jest ogromne. Pod okiem fachowca szlifujemy warsztat, korzystamy z wyjazdów plenerowych. Jesteśmy zmotywowani do pracy nad własną twórczością, ponieważ efekty naszych zmagań można oglądać chociażby w Klubie ,, Obok ''.
TT: Powiedziała Pani, że można spotkać dwa rodzaje ludzi, tych otwartych, skierowanych na innych i tych, którzy niekoniecznie mają potrzebę wychodzenia z własnej skorupy.Zdecydowanie należy Pani do grona tych pierwszych. Aktywna społecznie wolontariuszka, organizatorka wspierająca różne projekty, kobieta wciąż rozwijająca swoje pasje.
KŚ: Od zawsze udzielałam się w różnych organizacjach i stowarzyszeniach począwszy od szkoły podstawowej poprzez liceum pedagogiczne i studia w Toruniu. Jestem takim człowiekiem, który musi coś robić, taką mam naturę.Uniwersytet dał mi tę możliwość.
TT: Jest Pani skarbem dla tego typu organizacji, zaangażowana polonistka dbająca od strony merytorycznej o jakość zapisków, monografii ,publikacji.
KŚ: Mam świadomość swojej wartości i ceniona jest moja praca. Mamy w naszym Stowarzyszeniu bardzo dużą grupę takich osób. Bardzo zabiegamy o ludzi młodszych, którzy bezboleśnie przejęliby pałeczkę po nas. Nasz Uniwersytet pełni jeszcze inną ważną funkcję. Jest miejscem spotkań osób starszych.Te osoby przychodząc do nas mają motywację do wyjścia z domu, zadbania o siebie. Pojawiła się nowa inicjatywa, Uniwersytet Letni, z propozycją dla osób, które nie mają możliwości wyjazdu na wakacje.Urzekający jest widok starszych pań, osiemdziesięciolatek, bujających się na huśtawkach, zapatrzonych w przestrzeń. Generalnie starsi słuchacze uczestniczą najchętniej w wykładach i wycieczkach, ale doskonale realizują się również w naszym kabarecie czy spotkaniach autorskich, na których opowiadają o przeżyciach wojennych, latach okupacji czy walce o wolną Polskę.
TT: Działalność UTW trafiła tu, w Lesznie, w pewnego rodzaju niszę i wypełniła swoją szeroką ofertą zapotrzebowanie na aktywność osób 50 + , które wciąż czują potrzebę realizowania siebie, a jednocześnie pragną poprzez własną aktywność zachęcać młodych do wspólnego działania.
KŚ: Jedną z wielu nowych inicjatyw są spotkania międzypokoleniowe pod tytułem ,,Śladami Wielkopolan'' , których celem jest łamanie barier między starszymi a młodszymi, a także przybliżanie historii i tradycji naszego rejonu.Tematem jednym z pierwszych spotakań z uczniami szkół podstawowych była ,, szkoła naszych i waszych czasów ''. Pamiętam zdziwione miny dzieci na widok starszych osób przebranych w stroje uczniowskie z ich lat szkolnych.Wywołaliśmy niezłe zamieszanie.Mieliśmy jeszcze wiele wspólnych spotkań, chociażby z dudziarzami, które cieszyły się dużym zainteresowaniem, wykłady w muzeum w Lesznie prowadzone przez Pana Marcina Kochowicza, pasjonata i doskonałego gawędziarza.Cieszymy się, bo znaleźliśmy z młodym pokoleniem wspólny język, co dobrze rokuje na przyszłość.
Z Panią Krystyną można by jeszcze godzinami rozmawiać o jej działalnośći w Stowarzyszeniu i otwartości na drugiego człowieka. Mam nadzieję, że będę miała jeszcze ku temu okazję, a póki co życzę Jej wszystkiego dobrego .
Dziękuję za wywiad
Tea Time
Subskrybuj:
Posty (Atom)